To ja też należę, ale czy to takie złe? I don't think so... Jak tak patrzę na znajomych to stwierdzam, że związek baaaaaaaardzo ogranicza "studiowanie" W ogóle ogranicza. Nie znam chyba ani jednego przypadku, kiedy by nie ograniczał. Troszkę smutne. Ale to pewnie też w dużym stopniu zależy od ludzi
Smutne to jest kurde to, że wielu ludzi nie potrafi zrezygnować z niektórych ograniczeń dla związku, czyli dla drugiej osoby! Ale nie może też ograniczać za bardzo... właściwie ograniczenie to złe słowo. Miłość, to wolność, wolny wybór, dlatego mz wiąże się ze świadomą i dobrowolną rezygnacją z niektórych spraw tak, aby związek istniał i się umacniał. Bardzo podoba mi się powiedzenie "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli wróci - jest twoje. Jeśli nie - nigdy twoje nie było.". Czasem ktoś z kimś jest, bo jest od niego uzależniony, często uzależniony od seksu. Ale jeżeli nie byłbym komuś (mojej przyszłej żonie? ) do niczego potrzebny, a mimo wszystko ten ktoś chciałby ze mną się widzieć, rozmawiać, budzić się przy mnie iyp, to byłoby super
Mam nadzieję, że nie zrozumieliśmy się źle
Nie mówię o tym, że każdy związek ogranicza, bo tak nie jest, ale często ludzie do tego prowadzą. Ja jestem na "nie" jeśli chodzi o tzw. fanatyzm, w który przeradza się miłość. Związek, który bardzo podziwiam, to związek mojej siostry ze swoim narzeczonym, a za 1,5 miesiąca już mężem. Facetom bardzo ciężko jest przyzwyczaić się do tego, że kiedy mają dziewczynę, to nie znaczy, że jest ich własnością. U mojej siostry nigdy tak nie było. Nie zapomnę, kiedy gdzieś wychodziła, i mama zapytała "To kiedy Paweł (narzeczony) po Ciebie przyjedzie?" A ona na to "Ale ja nie jadę z Pawłem." Moja mama wytrzeszczyła oczy i okazała swoje wielkie zdziwienie. Jak to tak, przecież są razem, a nie wychodzą razem?
Dla mnie takie podejście do absurd, a niestety zdarza się bardzo często. Skoro jesteś ze mną z związku, to od tej pory nie ma Ciebie, nie ma Mnie, tylko jesteśmy My. Nic gorszego. Przecież nie jesteśmy rzeczą, czyjąś własnością. Nasze życie owszem, zmienia się, ale nie możemy pozwolić się ograniczać. Każde z nas powinno mieć nadal swoich i tylko swoich przyjaciół (poza tymi wspólnymi), swój świat, swoją odskocznię. To nie jest dziwne, to jest po prostu zdrowe i tak powinno być. Ludzie będący w związku często zaniedbują przyjaciół, dawne pasje, mają klapki na oczach i widzą tylko drugą osobę. A potem mają pretensje, kiedy w ich związku coś nie wypali i nagle okazuje się, że nie mają przyjaciół. Szkoda, że nigdy nie zapytają się, dlaczego ich nie mają? Może dlatego, że wcześniej się na nich "wypięli"? Uważam też, że w związku nie można wszystkiego robić razem. Jeśli ja lubię czasem jechać gdzieś sama, nie wiem, na jakąś wycieczkę rowerową, ja sama ze swoimi myślami, to nie chcę, żeby ktoś jechał ze mną, bo jesteśmy razem i wszystko musimy robić razem. Każdy z nas potrzebuje chwili dla siebie nawet jeśli kogoś kochamy i chcemy dzielić z nim resztę życia. Mam koleżankę, która musi się kryć, że wychodzi gdzieś ze swoimi przyjaciółkami bo jej facet zaraz ją atakuje, że ma wolny czas i woli spędzić go z koleżankami a nie z nim. Nie rozumiem tego. Podobnie nie rozumiem sytuacji, kiedy dziewczyna pyta o zgodę (!) swojego faceta, czy może gdzieś wyjść. Brzmi strasznie ale takie osoby też istnieją. Wtedy czujemy się jak w klatce, a jako że ograniczającym naszą wolność jest nasz partner to czujemy frustrację, irytację i często takie związki szybko się kończą. Jeśli kogoś kochamy, to go szanujemy, jeśli go szanujemy, to szanujemy jego wolność, niezależność, potrzebę posiadania przestrzeni życiowej, chcemy, żeby ta osoba była szczęśliwa - to jest miłość
I takiej wszystkim życzę