Zastanawiam się czasami nad ochroną w Pradze, bo w zeszłym roku przed Axl/DC moja nerka została sprawdzona (mimo to soczek i batona udalo mi się wnieśc
), ale jakiś czasu później obok mnie na trawie pojawił się gość z plecakiem pełnym piw w puszkach i przemaszerowała kobieta z kijami do Nordic Walking. Ja się pytam, kto ich przepuszczał?
Plecak gościa na bank nie został sprawdzony. A kije? Parasola wnieść nie można, a z kijkami przepuścili.
Pamiętam też jak przed jednymi Ursynaliami (dawno temu, jak byłam jeszcze koncertowo niezbyt doświadczona i nie znałam sztuczek) ochroniarze kazali mi wyrzucić do śmieci precla, którego miałam w torbie. Byłam w szoku. No ale gastronomia na miejscu, jakby co to mogłam zamiast precla za 1,50 zł kupić śmieciowego hamburgera za 10 zł. Żeby to jeszcze porządne burgery były...
Mimo tego koncertów w Polsce się nie boję. Gdybym miała się tego zacząć bać to straciłabym sens życia.