jeśli chodzi o bezpieczeństwo w trakcie samego koncertu to wszędzie ochrona raczej średnio zdaje egzamin. Oczywiście, Steel Panther w Proximie to było najgorsze przeżycie w życiu pod względem organizacyjnym, bo brak reakcji ze strony ochrony nawet PRZED koncertem, gdy tłum wskazywał jedną, konkretną osobę zagrażającą reszcie jest po prostu skandaliczny. Niestety, w Proximie taka "ochrona" to była norma (nie wiem jak teraz, bo od czasu SP zarówno moi znajomi jak i ja omijamy ten klub szerokim łukiem). Nie mniej jednak, zazwyczaj problemem jest to, że ochrona w czasie koncertu ma problem z przedostaniem się do tłumu. Więc jeśli coś się w środku dzieje, to jedynym rozwiązaniem pozostaje po prostu poszukanie sobie innego miejsca. Nie rozumiem za to braku reakcji w przypadku, gdy coś dzieje się pod barierkami/z tyłu/z boku, czyli tam, gdzie ochrona WIDZI i ma możliwość interwencji. W Czechach, na Blink182 po złapaniu pałeczki (2 rząd) zostałam powalona na ziemię, szarpana, bita, kopana, gryziona, ludzie wkładali mi palce do oczu, ale przede wszystkim byłam DUSZONA. To, że ludzie "walczą" o pałeczkę to nie nowość, ale żeby kogoś DUSIĆ? Oczywiście, że od razu puściłam tę pałeczkę, ale duszenie nadal trwało, a ochrona wszystko widziała i nie reagowała ani na to co widzi, ani na prośby moich znajomych o pomoc (same jak chciały mi pomóc, to też oberwały od tej bandy idiotów, która mnie dusiła). Z szarpaniny musiałam się uwolnić sama, co, oceniając po filmikach, zajęło mi ok. 15 minut. I to jest dla mnie skandal. Dlatego idąc na koncert, obojętnie czy w klubie czy w wielkiej hali, czy w Polsce czy poza nią, liczę się z tym, że w razie czego jestem zdana na siebie. Nie traktuję nawet ochrony jako "ochrony". Raczej jako osoby, które ściągają crowdsurferów i ewentualnie podają wodę. Ale nie jako kogoś, kto ma kogokolwiek "ochronić".
W przypadku meczy - kiedyś chodziłam dość często na Bułgarską na Lecha, zawsze byłam w "Kotle" i nigdy po prostu nie miałam sytuacji, która byłaby niebezpieczna albo wymagała interwencji, więc trudno mi to ocenić.
Jeśli chodzi o wnoszenie różnych rzeczy - zazwyczaj mam małą torebkę, którą łatwo sprawdzić (zresztą sama im wyciągam np. to co leży na wierzchu, żeby sprawdzili dno), ale za każdym razem, gdy miałam tam schowany soczek w kartoniku na dnie i przykryty np. paczką chusteczek, to... przeszło. Mimo "macania" torebki z zewnątrz. Większą torbę miałam 2 razy i w obu przypadkach była sprawdzana dokładniej, w jednym nawet ochroniarz sam wsadził ręce do środka i wyciągał wszystko kolejno, bo miałam tam książkę, więc chciał do niej dotrzeć. Zaznaczę jednak, że na oba koncerty przyszłam trochę później, a nie w tym największym tłumie zaraz po otwarciu bram, więc możliwe, że ochrona po prostu nie czuła takiej presji czasu. Na Slasha też pewnie będę miała większą torbę, bo ze względu na to, że koncert jest w piątek, czyli powrót w sobotę w nocy = sobotni rozkład jazdy, to jestem trochę "udupiona" z dojazdem z Poznania do siebie i prawdopodobnie będę musiała zaliczyć nockę w Poznaniu. Więc zobaczymy jak w Łodzi będą sprawdzać.