Na pewno żadna osoba, która dąży do jakiejkolwiek autodestrukcji nie jest w pełni zdrowa psychicznie. Tak samo, jak anorektyczka dąży do perfekcji chociaż ma świadomość, że może się zagłodzić na śmierć, tak samo ktoś inny tnie się, żeby sobie ulżyć. Anoreksja przede wszystkim bierze się z chęci kontrolowania swojego życia, kiedy dana osoba wie, że w żadnej innej dziedzinie życia nie może niczego kontrolować, postanawia wybrać sobie coś, nad czym w pełni będzie miała władzę, a najłatwiej kontrolować to, co się je. To jest wołanie o pomoc, tak samo, jak dopuszczanie się aktów autoagresji - dana osoba nie może kontrolować swoich emocji, przerastają ją, nie panuje nad nimi, więc jedynym sposobem, który może przynieść chwilowe poczucie kontroli i ulgi jest zadawanie sobie bólu fizycznego. Porównuję te dwie rzeczy żeby pokazać, że skoro nie śmiejemy się z anoreksji nie powinniśmy też śmiać się z autoagresji. Niestety w obu przypadkach potrzebna jest interwencja psychologa, inna sprawa, że bardzo ciężko taką osobę do niego zaciągnąć. Tutaj przede wszystkim powinno zawiadomić się rodzinę i przyjaciół, a nie kryć kogoś takiego i udawać, że wszystko jest w porządku. Człowiek nie ma świadomości, jaką krzywdę wyrządza taką bezczynnością. Ja osobiście zetknęłam się nawet z przypadkiem, że rodzina uzyskała zgodę od sądu na ubezwłasnowolnienie, kiedy pełnoletnia córka nie chciała poddać się leczeniu. Dzięki temu teraz żyje i jest zdrową kobietą, mającą szczęśliwą rodzinę.