w pewnym sensie traktujesz syna przedmiotowo? Tego którym tak się chwalisz w opisie i w postach z radości jakie razem przeżywacie?
Tak, tak - tego samego syna, który jest moim największym szczęściem i którego jestem dumną i przeszczęśliwą „posiadaczką”
Stwierdzenie, że nasze dziecko jest w pewnym stopniu naszą własnością dla nas oznacza to, że tylko i wyłącznie my jako jego rodzice mamy prawo (oczywiście do pewnego momentu, tzn. dopóki nie będzie w stanie samodzielnie podejmować w miarę dojrzałych i rozsądnych decyzji) stanowić o tym, do jakiej pójdzie szkoły, gdzie i z kim spędza wakacje, co mu wolno jeść, a czego nie, ile czasu może spędzić przed kompem czy TV, które programy w tej ostatniej wolno oglądać, a które są zakazane, itp.
Oczywiście, bierzemy pod uwagę sugestie samego dziecka w sprawach dotyczących różnych aspektów jego życia, ale ostateczna decyzja (podyktowana tylko i wyłącznie dobrem dziecka) należy do nas. Jeśli to oznacza przedmiotowe traktowanie, to tak, traktujemy nasze dziecko przedmiotowo.
A wracając do aborcji – powtórzę to, co chyba już kiedyś tu pisałam. Uważam, że konieczność podjęcia decyzji o jej przeprowadzeniu musi być dla kobiety potwornym przeżyciem i że trzeba być naprawdę zdesperowanym, żeby zdecydować się na tak drastyczne rozwiązanie. Tym niemniej, nie potępiam tych kobiet, które poddały się zabiegowi (z różnych przyczyn), o ile tylko jedynym powodem nie był ich totalny egoizm/kompletny brak odpowiedzialności/chęć pozbycia się problemu bez przemyślenia, czy nie można rozwiązać go inaczej.
Osobiście nie wyobrażam sobie, że sama mogłabym zdecydować się na aborcję, ale ponieważ „na tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono” chciałabym w razie czego (tfu tfu!) mieć możliwość poddania się temu zabiegowi – po prostu lubię mieć wolność wyboru w zgodzie z własnym sumieniem, co wcale nie oznacza, że muszę z tej wolności skorzystać.
To jako twoja własność pewnie podlega też wolnej wymianie handlowej?
No jasne! W ciężkich czasach wymienię go na worek ziemniaków
Matko, czasami naprawdę ręce opadają…