Pornoprzeróbkiwp.pl
Czy filmowy Terminator miał stalowe przyrodzenie? I co robili piraci z Karaibów po odnalezieniu Wyspy Rozkoszy? Odpowiedź na to przynoszą remake’i i sequele znanych tytułów tworzone przez branżę porno.
Praktycznie nie ma chyba przeboju kinowego, który nie miałby swojego odpowiednika w wersji XXX. Od przywoływanego tu już „Terminatora”, który w latach 80-tych doczekał się wersji zatytułowanej „Sperminator”, po dzieła najnowsze, takie jak „Władca Pierścieni”. Najczęściej oczywiście nie dorównują pierwowzorom bogactwem scenografii, efektami specjalnymi, czy dialogami, ale akcja – ta toczy się zazwyczaj wartko. Tak wartko, że czasem praktycznie nie ma miejsca na dialogi.
Lista filmowych przeróbek jest długa, więc dla każdego znajdzie się tu coś odpowiedniego. Zacznijmy od klasyki powieściowej: miłośników A. Dumasa ucieszy zapewne wiadomość, że w wersji dla dorosłych D’Artagnan jest dziewczyną, i jako kadet(ka) musi odpowiednio dbać o szpady Atosa, Portosa i Aramisa. Z kolei fani „Dzwonnika z Notre-Dame” V. Hugo będą zachwyceni widząc, że ich ulubionemu bohaterowi pomimo doklejonego na plecach garba udaje się umieścić ponętną cygankę na samym szczycie swojej wieży.
Również miłośnicy seriali nie mogą czuć się pominięci. I to nawet tych najbardziej dziwacznych, jak np. Filnstonowie, czy Rodzina Adamsów. W pornograficznej wersji drugiego z tytułów iście oskarową rolę gra… zielona ręka, która wychodzi z pudełka zawsze, gdy trzeba ulżyć komuś w pobliżu.
Wracając zaś do klasyki kina – w wersji xxx mamy takie tytuły jak „Edward Penisoręki”, „Pulp Friction”, „Foreskin Gump”, „Porn Raider”, „Shaving Ryan's Privates” czy „American Booty”. Dla widzów o odmiennej orientacji powstały takie filmy, jak np. „Batman in Robin”, „In Diana Jones and the Temple Poon” czy „Star Whores”. Równie zabawnie brzmią takie „Klasyczne” tytuły, jak: “Saturday Night Beaver”, “When Harry Ate Sally”, “Spankenstein” “Breast Side Story”, “Blown in 60 Seconds” albo “Free My Willy”. Jak widać - dla porno-scenarzystów nie ma żadnej świętości. Ostatnio głośno było na przykład o porno remake’u kultowego „Star Treka”.
Podstawowe pytanie, które się w tej sytuacji – nomen omen – nasuwa, to: po co to wszystko? Zwłaszcza, że podobieństwa kończą się zazwyczaj na tytule i szczątkowej scenografii? Czy są widzowie, których tego rodzaju kinematografia podnieca, a nie śmieszy? Wydawać by się mogło, że trudno traktować serio sceny takie jak ta z filmy „Bitanic” w której do kajuty tonącego już okrętu wpada mężczyzna i widzi swoją żonę w jednoznacznej sytuacji z tęgim marynarzem.
Mężczyzna mówi: powinienem was pozabijać, ale chyba się do was przyłączę. Po czym słowa swe zamienia w czyn. A tymczasem – przypomnijmy – okręt tonie!
No i właśnie. Trudno w takiej sytuacji wybrać: czy skupić się na resztkowej fabule, czy też skupić się na pozycjach i figurach członków Drużyny Pierścienia.
Swoją drogą jednak zastanawia nas czysto teoretycznie, które polskie filmy nadawałyby się do tego typu przeróbki. Począwszy od klasyki w stylu „Fiuta w wodzie”, poprzez seriale (tu na przykład „Stawiam mu tylko banana”), czy przeróbki kultowych komedii w stylu „Kochaj albo młóć”, czy „Duetu wieczorową porą”, po absolutne szarganie świętości tytułami takimi jak „Podwójna rzyć Weroniki”, „Penis z marmuru”, czy „Zakazane numerki”. Niektórych tytułów zresztą wcale nie trzeba by przerabiać. Tytuły takie jak np. „Noce i dnie”, albo „Pręgi”, „Duże zwierze”, „Zezowate szczęście” czy „Ogród Luizy” same w sobie brzmią obiecująco. Nic tylko kręcić!
+ sonda
http://facet.wp.pl/kat,1007819,wid,11467564,wiadomosc.html?P[page]=3