Coś z nowości... o Elizjum słów kilka...
Niestety muszę stwierdzić, że klimat tego filmu nie postarał się o to by zawładnąć dwoma godzinami z mego poniedziałkowego wieczoru. Strasznie drażnią mnie filmy SciFi w których wszystko jest robione na pół gwizdka. Jeśli już pokazujemy Ziemię w XXII wieku, w której to elektroniczni żołnierze poruszają się jak ludzie, a statki kosmiczne wożą ludzi w kosmos bez przeciążeń to po dlaczego szczędzimy kasy i pomysłów, żeby wymyślić coś poza zwykłymi autobusami, które niczym nie różnią się od tych, które widać na ulicach Polski w XXI wieku, a ich wiek produkcji może świadczyć o ich stworzeniu jeszcze w XX wieku.
Tworzenie wizji świata to ciężka robota, która wymaga pomysłu i godzin wymyślania, jak życie może wyglądać za lat wiele. Ten minus bardzo istotnie wbije szpilę w nowe dzieło twórcy "Dystryktu 9". Do tego niestety muszę dorzucić jeszcze bardzo słabą fabułę, słabe powódki głównego bohatera i strasznie głupią myśl przewodnią filmu, typu: "Ci na górze mają lepiej, więc musimy im to zabrać". Normalnie.... krzepiące
Na plus świetna postać Pana Krugera, granego przez Sharlto Coopera, czy jak się tam jego nazwisko pisze. Od początku filmu irytuje, ale pod koniec już nie można od niego wzroku oderwać...
I znowu poszedłem do kina, bo mnie nakręcili w reklamówkach. A ja przecież nie jestem fanem Neila Blomkapa... reżysera znaczy się.