Doda jak wiadomo od dawna
http://www.t-mobile-music.pl/opinie/wywiady/tylko-u-nas-doda-bez-biustu-makijazu-i-showbiznesowych-swiecidelek,18985.htmlKaśka Paluch: Porozmawiajmy o muzyce. Ale zanim o nowej – chciałabym wrócić do przeszłości, do spodu niemal. Kiedy zaczynałaś karierę muzyczną w Teatrze Buffo, był to mniej więcej koniec lat 90. W muzyce działo się wtedy sporo, powstawały nowe gatunki. To w jakiś sposób na ciebie oddziaływało? Czy Teatr jednak zamykał na to?
Doda: Nie, to nie było takie hermetyczne środowisko. Bardzo dziwnej muzyki się wtedy imałam. Bo z jednej strony Edyta Bartosiewicz, z drugiej Sepultura, Sweet Noise, to były takie zespoły, które jako 13-latka bardzo lubiłam. A jakby ktoś wszedł do mojego pokoju to by się zdziwił, bo z jednej strony był „Czerwony Tulipan” a z drugiej całe spektrum poezji śpiewanej. Poezję śpiewaną uwielbiałam i ilekroć mogłam w takim repertuarze wystąpić w moim rodzinnym Ciechanowie, byłam szczęśliwa. Więc rzeczywiście z tą muzyką rockową byłam za pan brat, ale jak kończyłam swoje występy w musicalach i zaczęłam śpiewać w Virgin, to mimo wszystko ta estetyka śpiewania rockowego jeszcze trochę obca mi była, nie wiedziałam czym to się je. Zaczęłam słuchać Guns 'N' Roses, Guano Apes i kultowych zespołów z lat 80. I zakochałam się w tym na zabój. Wcześniej po prostu lubiłam te brzmienia, teksty, zawsze podobało mi się granie ostro po strunach, nie tylko dosłownie, ale też przysłowiowo – w sensie poruszania strun emocjonalnych. Ale nie przypuszczałam, że mogłabym kiedykolwiek tak śpiewać. Miałam szkołę klasyczną muzyczną i musicalową, więc gdzie ja do takiego darcia ryja za przeproszeniem. (Śmiech) I kiedy dostałam utwory do zaśpiewania w Virgin, zaczęłam się zastanawiać, jak ja tę chrypę wygeneruję u siebie w ogóle. Ale tak naprawdę rock ma się w sercu i wszystko się udało.