hm. Gilby jest lepszy od Slasha? zaczynam się ciekawić czy tu nie chodzi o to, żeby wywalić Slasha dla zasady
Ależ skąd
Popatrzmy : Huge,przez którego; w zależności od punktu widzenia rozpieprzyło się/przetrwało; Gn'R,Gilby,dzięki któremu Gunsi przetrwali trudny okres po odejściu Izzy'ego i który po wykopaniu z zespołu nagrał wiele świetnych kawałków nie tylko na własne konto,niemiłosiernie kaleczący uszy swoimi "solówkami" Finck,czy może robocik z Disneylandu?
Hm,ciężki wybór,ale jednak Huge. Za to,że przez niego odeszło dwóch muzyków,których ceniliśmy w czasie UYI. Zasług za przetrwanie Gn'R mu nie odbieram,ale... bilans po prostu mi się nie zgadza.
Potem chyba będzie Fincky za "świetne" występy solowe nie tylko w Warszawie
Swoją drogą nie wiem,jak komuś może to,co Slash nagrał w Gn'R nie odpowiadać... Nie pomyliliście zespołów?