Hmm...moja historia z Gunsami zaczęła się dzięki...Michaelowi Jacksonowi.
Mianowicie w wakacje 2010 roku na forum o MJ-u poznałam dziewczynę o imieniu Weronika i zaczęłam z nią pisać o Michaelu. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia mimo różnicy kilku lat jeśli chodzi o nasz wiek. Ona jest młodsza.
Pewnego dnia przesłała mi fragment opowiadania o Gunsach. Bardzo mi się spodobało, więc zaciekawiłam się co ona widzi w tych ludziach. Weszłam na youtube'a i 1. ich piosenką, którą usłyszałam było "Knockin' on heaven's door". To był szok! Po prostu wtedy odleciałam gdzieś daleko. Zapytałam brata, który jest trochę moim autorytetem muzycznym: "Ej ja to znam, a Ty?" On nie znał, więc się zdziwiłam. I od tej pory zaczęłam słuchać coraz więcej i intensywniej. Potem wywiady, koncerty itp, itd. Slasha kojarzyłam (ale nie wiem czy z zespołem czy jako osobę, a zespół tylko z nazwy). I tak od sierpnia 2010 roku jestem ich zagorzałą fanką i obrończynią. Żałuję tylko tego, że nie urodziłam się chociażby z 10 lat wcześniej, żeby ich muzyka dorastała i dojrzewała razem ze mną. A propos tej dziewczyny-Weroniki: zobaczymy się 11 lipca w Rybniku!
I niech mi nikt nie mówi, że muzyka nie łączy ludzi.
Zapomniałam jeszcze dodać, że od tamtego czasu zmieniłam się. Nie wiem, czy na gorsze, czy na lepsze. Na pewno jestem odważniejsza, nie obchodzi mnie opinia innych i chyba stałam się bardziej "wyzwolona" (jakkolwiek to zabrzmi). Ale najważniejsze jest to, że od nich zaczęłam się interesować muzyką rockową (tą starą) i wiem co chcę w życiu robić i wiem, że jeśli nie przestanę w to wierzyć, dokonam tego. Gunsi są moją inspiracją i już teraz wiem, że wiele im zawdzięczam. Dzięki nim zmieniam swoje życie wielkimi krokami. Żeby być tym, kim chcę-sobą.