Owszem jestem zwolennikiem starego składu, ale reunionu nie chcę... przynajmniej póki chłopaki znów nie będą się kochać (w sensie podstawowym tego słowa rzecz jasna
)... Przede wszystkim szanuję New Guns i nie uważam ich za pasożytów wręcz przeciwnie... Choć tak szczerze to połowa tego zespołu na razie dla guns nie skomponowała żadnego utworu... Ale wierzę po tym co widziałem i słyszałem w ich projektach solowych, że sa świetnymi kompozytorami - szczególnie Bumblefoot i Ashiba.... (Bumblefoot mnie miażdży "Guitar Sucks")
A Duff to poprostu prawdziwy stary guns tyle - podobał mi się... Stinson natomiast - nie mam do niego nic jako do muzyka, ale jako człowiek mnie się nie podoba...
A co do show to sorry, ale moim zdaniem show np. z Ritz '88 jest o wiele fajniejszy niż nowych guns... Jeżeli by tak porównywać koncerty starych guns (dla mnie starzy to '86-'91) do nowych to te w tych latach, które wymieniłem były zajebiste...
Patrząc na dzisiejsze czasy śmiało moge stwierdzić, że masz rację nowa gwardia prezentuje się na scenie o niebo lepiej niz Slash czy Duff (np. w VR)... Dla mnie prawdziwe guns n' roses skończyło się w 1991 roku po koncercie na Wembley... To jest moje osobiste podejście do tej sprawy...
O teraźniejszym GUNS mogę powiedzieć, że sa zajebiści... tylko tak jak już wspominam za Stinson'em nie przepadam i już, a Duff nie był dla mnie lepszym basista, tylko lepszym członkiem zespołu i dla mnie jest on nie do zastąpienia....