Kawał głupiego ku***sa, nazywajmy rzeczy po imieniu.
Artykuł całkowicie tendencyjny i pisany pod z góry założoną tezę. Pełen błędów merytorycznych, wymysłów autora, przekłamań, plątania się w chronologii faktów, itd., itd. - zresztą o czym my w ogóle rozmawiamy. Koleś stwierdził, że Gunsi skończyli się na roku 1991 i wtedy zapanowała jakoby hegemonia Nirvany. Jeśli to ma być teza dziennikarza muzycznego, to powinien zmienić robotę i zwrócić kasę za wierszówkę. Zresztą nie od dziś wiadomo, że wyraz "dziennikarz" jest zamiennikiem wyrażenia "psie g***o". Axl całkowicie słusznie ma dziennikarzy w dupie, bo to najbardziej prymitywny zawód świata, którego 99% reprezentantów to prostaki i mentalne cegłówki. W 1991 roku Gunsi byli na totalnym topie, a facjaty Axla, czy Slasha atakowały z okładki każdego Bravo, czy innego Popcornu. Nirvana nastała i owszem, ale w roku 1994, kiedy to Cobain strzelił sobie w łeb i rozpoczął się boom na ten zespolik, o którym w sumie słuch zaginął. Wszyscy wciąż wspominają Nirvanę, jak jakieś objawienie, ale moda na grunge przeminęła, tak jak ludzie zapomnieli o śmierci Cobaina. Przyznaję, Nirvana miała kilka dobrych kawałków, ale w radio już nikt ich nie gra. W historii była już cała masa przereklamowanych artystów, którzy zyskiwali status pół-bogów, bo się efektownie przekręcili. Ale mniejsza, bo zaraz wyskoczą fani Nirvany.
Wracając natomiast do materiału na największym internetowym kale znanym również pod nazwą "Onet". Zauważcie, że pod tekstem nie ma ani jednego komentarza prostującego wszystkie zawarte w tym materiale bzdury. Sam napisałem 3 rzeczowe komentarze punktujące każdy co większy błąd w tym "artykule" - dziwnym trafem żaden nie przeszedł przez moderację. Cóż, to są właśnie media i dziennikarze. A teraz sobie wyobraźcie, że oglądacie te wszystkie "Fakty", "Wiadomości", czytacie te wypociny spoconych kolesi w sztruksach, którzy gonią za sensacją i za newsem - wierzycie w jakieś rzetelne media? To niestety całkowita fikcja, a wiem o czym piszę, bo sam mam legitymację prasową i siedzę w temacie. Media, to dno przykryte kilometrem mułu, liczy się tylko podbijanie bębenka i tworzenie swoistej wirtualnej rzeczywistości, prawda nie ma znaczenia. Ten tekst o Gunsach pokazuje dokładnie, jak funkcjonują praktycznie wszyscy dziennikarze i wszystkie media - wiedzą, że ludzie nie są w stanie zweryfikować całej masy pisanych w prasie bzdur. Dlatego zmyślanie faktów, manipulatorstwo, przekręcanie faktów, itd., to normalka - najlepszy przykład mamy teraz z Kubicą, który miał podobno już stracić rękę, nigdy nie wrócić do sportu, itd., a sam dam sobie łapę uciąć, że w ciągu 3 miesięcy wróci na tor. Ale co tam, lepiej podbijać narodową histerię. Można tak wymieniać i wymieniać. Sorry za przydługi wywód, ale po prostu media to dno i człowiek dostaje kurwicy, gdy czyta takie bzdury, jak napisane przez tego pajaca z Onetu. Gdy się kupi w sklepie odkurzacz i nie będzie odkurzał, to można go oddać do sklepu. Gdy się spieprzy jakiś sprzęt, to jest gwarancja. Natomiast dziennikarze mogą wypisywać co chcą bez konsekwencji, bo co, zareklamujesz zmanipulowany artykuł w kiosku, albo u wydawcy? Ktoś Ci odda pieniądze?
Nie chce mi się prostować tego artykuliku, bo każdy kto zna choć odrobinę historię Gunsów, to wie, że to stek bzdur i manipulatorstwo. Autor nawet nie słyszał o albumie "Lies!", a "One in a Million" umieścił kontekstowo w okresie po premierze "Use Your Illusion". Przyczyny odejścia członków zespołu, to już prawdziwe mistrzostwo świata, bo nawet ciężko mi dojść, jakie jest źródło tego bullshitu, równie zabawne zresztą jest genialne spostrzeżenie autora, że płyta "Chinese Democracy" była bez znaczenia. Cóż, zważywszy, że sprzedała się lepiej niż większość albumów Britney Spears (ostatnie dane jakie znam, to 6 milionów sprzedanych kopii, a nie są to dane najnowsze przecież), to faktycznie, musiała być to płyta mało znacząca. Zwłaszcza, że teledyski Britney lecą non-stop w TV i pisze o niej każdy Pudelek, a Axl promocję CD olał całkowicie. Ale dość, żal mojej klawiatury. Jeśli ktoś jest pośmiewiskiem, to co najwyżej ten marny dziennikarzyna, któremu trzeba pluć na buty.