A moim zdaniem duetu Slash Izzy nikt nie zastąpi.
Jełśi ktos sądzi inaczej to nigdy nie słuchał Appetite.
To co oni robili z gitarami, to jaką magię stworzyli nagrywając najlepszy album jaki miałem okazję usłyszeć, toen ich diaog gitarowy... Nigdy wcześniej i później cegoś takiego nie było.
A co do techniki to jak można mówić, że slash ma słabą, jeśli słyszało sie chocby Paradise City? Ma inny styl niż Ci późniejsi, jest wychowany na dobrym starym bluesie i dlatego nie bawi się w tappingi i inne brednie, które moim zdaniem są tylko ozdobnikiem, bez którego niemal kazda solówka może się obyć. Nikt nie docenia tu prawie tych mini solówek izzego jakie grał na kazdym albumie, tych jego malutkich popisików robiących na dobrym uchu jednak duże wrażenie.
Poza tym nie sztuką jest coś odegrać, nawet po swojemu. Sztuką jest ułożyć solo do November Rain ,Pradise City, albo te wszystkie walone solówki w Estranged. Przecież trzeba być geniuszem, żeby coś takiego nagrać.
Więc nie ma wątpliwości moim zdaniem kto był numerem 1 wśród gitarzystów i bez nich nie ma juz prawdziwego Guns N Roses i najniebezpieczniejszego zespołu świata.
A co do reszty Ron jest genialny i uwielbiam go mimo, że to nie ten styl który jest moim ulubionym, ale facet grac potrafi wybornie.
Ashba jeśt świetny, kocham tą jego balladke śmierci, ale również Sixx AM , ale jak można mówić , ze jest w czymkoliwke lepszy od Slasha? no w czym? ułożył jakieś KULTOWE solo? jest świetny, ale swietnych jest wielu.
Fortus wiadomo, gościu od czarnej roboty. też ma jaja.
Bucket miło posłuchać, ale nie ma w sobie nic co przkuwa uwage, no nie licząc tego moim zdaniem beznadziejengo wyglądu. Jego solówki to zupełnie nie moja bajka, nie licząc paru dźwięków na Chinese jak to outro w solówce SOD itp.
wnioski nasuwają sie same. Slash i Izzy to legendy a pozostali niestety nigdy legendami nei beda. Choc życze im tego...