Hmm... w moim życiu gunsi odegrali ważną rolę, gdyż nakierowali mnie na muzykę lat 70 i ukształtowali mój obecny gust muzyczny, przynajmniej w pewnym stopniu. Bez nich (a raczej Slasha, który przyodział koszulkę Led Zeppelin) moja fascynacja Zeppelinami pewnie nigdy by nie nastąpiła. No, ale kiedy zaczęłam fascynować się Led Zeppelin, gunsi zeszli na drugi plan. W sumie... zaczęli mi się nudzić już wcześniej. Dla mnie to taki zespół przejściowy, zapoznałam się z wszystkimi faktami, przeczytałam biografię, poznałam wszystkie piosenki, teksty, interpretacje, wszystko, dosłownie wszystko co możliwe. I wtedy doszłam do wniosku, że już niczym mnie nie przyciągają, niczym nie potrafią mnie zaskoczyć. Zaczęłam dostrzegać te ich złe strony i przestałam ślepo bronić Axla. Te ujmy muzyczne też zaczęły rzucać mi się w oczy i zaczęły też ranić. Teraz do gunsów wracam... raz na miesiąc, chociaż pozostały mi takie nawyki jak na przykład czytanie fikcyjnych opowiadań czy nawet przesiadywanie na forum o nich. Jeżeli w przyszłości ktoś wspomni o tym zespole, na pewno się uśmiechnę, przypominając sobie czasy "buntu" i nieśmiertelne Welcome To The Jungle, wraz z moimi absolutnymi ulubieńcami: Estranged i Civil War.