"Mieszkam w akademiku z cala masa studentow miedzynarodowych, pochodzacych ze
wszystkich kontynentow. Nigdy nie mialam uprzedzen do ludzi o innym kolorze
skory, ale im dluzej tu mieszkam, tym wiecej uprzedzen sie we mnie rodzi.
Nie wiem, gdzie jest granica miedzy roznicami kulturowymi (czyli gdzie
jeszcze mozna mowic o poblazliwosci wobec pewnych zachowan) a gdzie juz
zaczyna sie chamstwo. Jezeli moj czarny sasiad wpada do kuchni i sie czestuje
bez zapytania kolacja, ktora wlasnie ugotowalam dla siebie i kolezanki - czy
to jest zwykle chamstwo czy moze w jego kulturze to norma? Czy jak gotuje
(kuchnia to miejsce spotkan ludzi z akademika) i wpada nastepna dziewczyna z
Afryki i bez slowa otwiera szuflade za ktora ja stoje (jednoczesnie
przepychajac mnie sila na bok) to czy ona tez jest chamska (mam po prostu
dwoch chamskich Afrykanow na pietrze) czy tez nie powinnam na to zwracac
uwagi, bo to jest dla niej norma?
Ostatnio moj sasiad znowu przyszedl z innym czarnym kolega i strasznie sie
oburzyli, ze tym razem wyraznie im zabronilam jedzenia moich rzeczy, ktore
akurat przygotowywalam dla siebie i kolezanki. I ich reakcja - "chodz, to
takie typowe niemieckie chamstwo, oni nas tu nie lubia".
Ja juz teraz nie wiem - przeciez nie moge im na wszystko pozwalac,
szczegolnie, ze ten sasiad jest dosyc bezposredni - lapie mnie na korytarzu w
ramiona, bo "ma ochote mnie przytulic" - zreszta nie tylko do mnie ma takie
podejscie, ale w momencie kiedy wyraznie powiem, ze sobie tego nie zycze,
zostaje okrzyknieta rasistka.
Z drugiej strony wiem, ze zachowania typowe dla mnie sa dla Azjatow tez
chamskie, np. moja bezposredniosc - w Chinach nie mowi sie "nie" - jest to po
prostu niekulturalna (kulturalnie bedzie "tak, z checia bym Ci pomogl, ale
niestety tym razem nie jest to mozliwe").
Nie wiem, jak sie zachowywac w stusunku do ludzi roznych kultur i mnie to
martwi. Nie potrafie wyczuc, gdzie jest granica pomiedzy chamstwem a zwyklymi
roznicami kulturowymi. Fajnie bylo w Polsce teoretyzowac na temat tolerancji,
gorzej to wszystko niestety wyglada w praktyce
I przykro mi, ze na pietrze
gdzie mieszka 20 roznych osob z roznych krajow te roznice sa tak silnie
odczuwalne, ze praktycznie tylko ludzie z tych samych kregow kulturowych
trzymaja sie razem a reszta omija sie szerokim lukiem. Moje piekne idee z
czasow mlodosci niniejszym umarly
"
Fragment rozpoczynający wątek
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=29&w=63564953&a=63564953Przeczytałem cały. Wg. mnie jeżeli ktoś przyjeżdża do danego kraju np. na studia powinien nauczyć się respektować jego normy (tego kraju). Nie od razu ale z biegiem czasu. Tolerancja... Cóż, my mamy jeszcze sielankę - nie mamy masowego napływu obcokrajowców. Oby jak najdłużej? Sam nie wiem...