Zapomniani współtwórcy „Appetite for Destruction”
Matt Wake
„LA Weekly”, artykuł z 19 lipca 2017 roku Zapomniani współtwórcy „Appetite for Destruction”?
Jeden z nich spoczywa dziś na cmentarzu w Lancaster, drugi mieszka w nieokazałym domu z dwiema sypialniami i dużym ogrodem przy Pico Boulevard. West Arkeen współtworzył „It’s So Easy”, a Chris Weber – „Anything Goes”. Żadna z tych piosenek nie osiągnęła co prawda sukcesu na miarę „Welcome to the Jungle”, „Sweet Child O’ Mine” czy „Paradise City”, ale to również dzięki nim „Appetite for Destruction”, album wydany 21 lipca 1987 roku, sprzedał się w wielomilionowych nakładzie i po trzydziestu latach nadal ściąga na stadiony tysięczne tłumy.
To historia o tym, jak narodziły się te dwie piosenki, a także o tym, co spotkało ich współtwórców, kiedy Guns N’ Roses zostało największym zespołem na świecie.
Rok 1983. Chris Weber był szesnastoletnim chłopcem, kiedy jego przyjaciel Tracii Guns – gitarzysta, który grał w pierwszym „wcieleniu” Guns N’ Roses – przedstawił go Izziemu Stradlinowi. Miało to miejsce na parkingu przy Rainbow Bar and Grill. Weber i Stradlin przez dwie godziny gawędzili o muzyce, słuchali kaset Hanoi Rocks i New York Dolls, a wreszcie zdecydowali, że założą własny zespół.
„Izzy to najbardziej niezwykły człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałem”, mówi dzisiaj Weber. „Mógłby rzucić myśl: ‘Hej, róbmy muzykę country!’, a ja i tak bym się zgodził”.
Po pewnym czasie z Izzym i Weberem zaczął śpiewać dawny przyjaciel Stradlina z Lafayette, Bill Rose. Początkowo zespół funkcjonował jako AXL, potem przekształcił się w Rose, a w końcu przyjął nazwę Hollywood Rose.
Rose i Stradlin wprowadzili się do domu rodziców Webera przy Edwin Drive, Hollywood Hills. Państwo Weber często wyjeżdżali poza miasto. W tym czasie Weber, Rose i Stradlin zwykli zapraszać do domu innych muzyków rockowych, którzy o wpół do trzeciej w nocy szwendali się jeszcze przy Rainbow.
W pierwszym okresie istnienia zespołu Rose miał zwyczaj śpiewać w niskich rejestrach. W domu lubił jednak wykonywać piosenki pokroju „Hair of the Dog” Nazareth. Jego głos brzmiał wtedy tak wysoko, że – jak wspomina Weber – „aż miało się ochotę poprosić, żeby zawsze tak śpiewał”.
Trójka przyjaciół najczęściej komponowała w pokoju Webera. Weber proponował riffy i akordy, a Stradlin nadawał im niepowtarzalnego charakteru.
„Dzięki jego partiom piosenki nabierały zupełnie nowego brzmienia”, twierdzi Weber.
Chris namiętnie słuchał wydanego podówczas albumu Aerosmith – „Rock in a Hard Place”. To on zainspirował go do stworzenia riffu do utworu „My Way, Your Way”, który później zyskał tytuł „Anything Goes”.
Weber i Stradlin nagrywali partie gitarowe za pomocą magnetofonu. Kasety wędrowały do Rose’a, który poświęcał dzień lub dwa na ich słuchanie i tworzył teksty, a potem cała trójka dopracowywała dany utwór.
Jeśli wierzyć Weberowi, Hollywood Rose po raz pierwszy wykonało „Anything Goes” w styczniu 1984 roku, podczas koncertu w Orphanage w North Hollywood.
„Piosenka była głośna, agresywna i z miejsca podbiła publiczność” (w przeciwieństwie do studyjnej wersji Guns N’ Roses, oryginał był szybki od pierwszej do ostatniej nuty).
Rok 1984. Rose, Stradlin, Weber oraz perkusista Johnny Kreis (Hollywood Rose nie miał podówczas basisty, więc Stradlin i Weber wcielali się w tę rolę) nagrali w Mars Studios demówkę. Zawierała ona pięć kawałków i została sfinansowana przez ojca Webera.
Dwadzieścia lat później te piosenki (włącznie z „Anything Goes”) znalazły się na albumie Hollywood Rose pt. „The Roots of Guns N’ Roses”. Krążek został wydany przez Cleopatra Records z Los Angeles i zawierał m.in. gitarowe partie Gilbiego Clarka, który w 1991 zajął w Guns N’ Roses miejsce Stradlina.
„Na tej płycie było słychać metalowe inklinacje. Przypominała mi wczesną twórczość [Judas] Priest”, mówi Clarke przez telefon. Przebywa właśnie w Redrum Recording, swoim studiu w San Francisco Valley, gdzie nagrywa nowy materiał. „Dziwiłem się, że brzmi aż tak dobrze. I chodzi nie tyle o samą jakość, ile o to, że zespół wydaje się bardzo zgrany. A to wcale nie jest łatwe”.
Vicky Hamilton – menedżer Poison i Guns N’ Roses, która opisała tamten okres w książce pt. „Appetite for Dysfunction” z 2016 roku – zorganizowała Hollywood Rose koncert w Dancing Waters w San Pedro. Jej zdaniem muzyka zespołu różniła się od twórczości Guns N’ Roses tym, że „znacznie bardziej ciążyła w stronę punk rocka”. U Webera, w przeciwieństwie do Slasha, nie dało się wyczuć bluesowych inklinacji.
Weber twierdzi, że występ w Dancing Waters zakończył jego karierę w Hollywood Rose. Wkrótce potem zespół się rozpadł.
Chris brał czasem udział w próbach Guns N’ Roses i grywał na gitarze basowej z Axlem, Slashem, Izzym i Adlerem.
„Nie wiem, czy Duff grał już wtedy w zespole i po prostu był nieobecny”, mówi, „czy też Gunsi nie mieli jeszcze basisty”.
Ze Slashem Weber przyjaźnił się od czasów licealnych w Fairfax High. Twierdzi, że jako osiemnastolatek często sypiał w rodzinnym domu Slasha. Przy takich okazjach przyjaciele pili razem wódkę i grali na gitarze.
Przez jakiś czas Weber nosił się z zamiarem zaproponowania Gunsom swoich usług jako basisty, ale potem przeniósł się do Nowego Jorku i plany spaliły na panewce.
Kiedy „Appetite for Destruction” osiągnęło światowy sukces, Weber mieszkał w Minneapolis. Jako współtwórca „Anything Goes” wzbudził wielkie zainteresowanie, co skłoniło go do powrotu do Los Angeles i powołania do życia nowej wersji Hollywood Rose. Zespół tworzył kawałki w stylu „Move to the City” – piosenki, którą Weber napisał razem ze Stradlinem i która najpierw znalazła się na „Live ?!*@ Like a Suicide” (1986), a potem na „Lies” (1988).
Weber był także współautorem „Reckless Life”. Pierwsza wersja tej piosenki trafiła na demówkę Hollywood Rose z 1984 roku.
Kontrakty, które po sukcesie „Appetite” zaproponowano Hollywood Rose, wydały się Weberowi tak niezadowalające, że muzyk zarzucił projekt i przeprowadził się do Anglii. Do Stanów Zjednoczonych wrócił pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Kiedy jego nowy zespół, U.P.O., wylansował „Godless” i „Feel Alive” – dwa przeboje inspirowane po trosze The Cult, a po trosze Soundgarden – o Weberze znowu zrobiło się głośno. I mimo że muzyk jest dumny ze swojej współpracy z Gunsami, zwłaszcza zaś z piosenki „Move to the City”, to osiągnięcie sukcesu z U.P.O. przedstawia dla niego większą wartość – „bo nie ma nic wspólnego z Guns N’ Roses”.
Blisko trzy lata temu Weber zagrał kilka koncertów z Hollywood Rose, po czym zarzucił muzyczną karierę. On i jego żona, Katie, wychowują dwie małe córki. Weber pracuje jako terapeuta i pomaga ludziom zmagającym się z depresją, nałogiem oraz innymi problemami. Posiada dobrej jakości gitarę akustyczną marki Martin i od czasu do czasu zdarza mu się poimprowizować w domu. Stare Les Paul pozostają w odwodzie, „na wypadek, gdyby zdarzył się jakiś koncert”.
To, że jego piosenka znalazła się na “Appetite for Destruction”, nie przyniosło Weberowi tak wielkich zysków, jak można by się było tego spodziewać. Wynika to między innymi stąd, że stworzone przez niego piosenki nie stały się przebojami, które często słyszy się w radiu. Mimo to Weber potrafi docenić dobrodziejstwa, jakie spotkały go w związku z albumem.
„Ludzie znają moją historię i to otworzyło przede mną drzwi do innych zespołów. Z drugiej strony, sądzę, że gdybym był kiepskim gitarzystą, nie utrzymałbym się w nich zbyt długo”.
Trudno się dziwić, że musiały minąć lata, zanim Weber zdołał spojrzeć na „Appetite” obiektywnie. „Bycie współtwórcą albumu, który wchodzi na rynek, kiedy nie jest się nawet członkiem zespołu, jest czymś osobliwym. Tak czy owak, po moim odejściu Gunsi wykonali olbrzymią pracę”.
Chuck Klosterman, autor książki „Fargo Rock City” (2001), w której w błyskotliwy, ale i zabawny sposób analizuje hard rock i glam metal lat osiemdziesiątych, twierdzi, że piosenki Chrisa wydają się wprost stworzone na potrzeby sceny.
„Być może właśnie na tym polega największy wkład Webera w Guns N’ Roses. Jego piosenki bardzo płynnie przechodziły prosto z sali prób na scenę”.
Klosterman utrzymuje, że o ile na przykład „Paradise City” nie wypada na koncertach równie dobrze jak na płycie, o tyle słuchając kawałków Webera, odnosi się odwrotne wrażenie.
* * *
Axl Rose uważał
Westa Arkeena za szóstego członka Guns N’ Roses.
Arkeen miał mniej niż metr sześćdziesiąt wzrostu i był bardzo płodnym twórcą. Jako dziecko cierpiał na kraniosynostozę. Ta wrodzona wada może powodować nieprawidłowy rozwój mózgu, Arkeen musiał więc przejść operację. Pozostała mu po niej sięgająca od jednego do drugiego ucha blizna.
Około roku 1964 rodzice Arkeena rozwiedli się. Ojciec uzyskał prawo do opieki nad Westem i jego starszym bratem, Abe, po czym przeprowadził się do San Diego, gdzie otworzył salę do gry w bilarda, Silver Cue. Dwie siostry Westa (jedna była od niego starsza, a druga młodsza) zostały z matką.
Abe twierdzi, że brak matki miał duży wpływ na późniejsze problemy Westa z narkotykami.
„Zostaliśmy bez matki w naprawdę newralgicznym okresie”, mówi dzisiaj Abe. „A opuszczone przez jednego z rodziców dzieci mają dwa wyjścia: mogą rozładowywać emocje albo dusić je w sobie. Mój brat zaliczał się do tej drugiej kategorii”.
W wieku około 14 lat Arkeen zapragnął nauczyć się grać na gitarze. Ojciec kupił mu kiepskiej jakości gitarę akustyczną. West odbył jedną lekcję, po czym zaczął uczyć się na własną rękę. Inspiracji dostarczały mu płyty Jimiego Hendrixa oraz Earth, Wind & Fire.
Abe, który dzisiaj reżyseruje filmy dokumentalne i mieszka w hrabstwie Santa Barbara, wspomina: „West spędzał z gitarą całe dnie. Miał dar”.
West Arkeen Około roku 1982 Arkeen przeniósł się do Los Angeles, gdzie znalazł pracę jako malarz pokojowy. Odtąd jego długie, jasne włosy często były posklejane farbą.
Rok 1986. Wendy Lou Gosse po raz pierwszy spotkała Arkeena w domu przyjaciół w Hollywood. Miała wtedy 19 lat. Wendy pochodziła z Wisconsin, ale kształciła się w Brooks College w Long Beach. Do Los Angeles przyjechała na weekend.
„Od razu nawiązaliśmy nić porozumienia”, mówi. „On zaczął mnie odwiedzać w Long Beach. To działo się, zanim rozpoczęła się jego przygoda z Guns N’ Roses i ‘Appetite’ ujrzał światło dzienne”.
West i Wendy spotykali się przez dziewięć lat.
Gosse lubi wspominać tamte czasy. Pamięta, że w mieszkaniach, w których żyli, „trzeba było przesuwać gitary, żeby móc usiąść na kanapie”. Wieczorami chodzili do klubów na koncerty, a potem zapraszali przyjaciół do siebie, żeby wspólnie grać i komponować. Takie posiedzenia często przeciągały się do białego rana.
W tamtym czasie największy wpływ na Arkeena mieli Tommy Bolin, B.B. King i Beatlesi.
Arkeen powiedział Wendy, że on i McKagan napisali „It’s So Easy” wspólnie. Gosse twierdzi, że w przeciwieństwie do tego, co ostatecznie znalazło się na płycie, oryginalna wersja „była kawałkiem w stylu hippie. To Axl zmienił ją na bardziej rock & rollową”.
W pasjonującej książce z 2011 roku, zatytułowanej „It’s So Easy”, McKagan opisuje, w jakich okolicznościach poznał Arkeena. Otóż pewnego dnia wprowadził się do mieszkania w El Cerrito w Hollywood i okazało się, że Arkeen jest jego sąsiadem. Piętro wyżej mieszkała legenda funku, Sly Stone.
McKagan twierdzi, że „It’s So Easy” powstała właśnie w El Cerrito – podobnie jak „Yesterdays” i „The Garden”, dwa inne kawałki GNR, które pojawiły się na „Use Your Illusion” i których współautorem jest Arkeen.
„Myślę, że bluesowe inklinacje Westa wpłynęły nawet na te piosenki GNR, które zostały napisane bez niego”, mówi Abe. „I odwrotnie: GNR miało wielki wpływ na Westa. To był rodzaj symbiozy”.
Arkeenowi podobała się technika, której legendarni muzycy pokroju Jimmiego Page’a używali do tworzenia charakterystycznych dźwięków. W swojej autobiografii McKagan pisze, że Arkeen nauczył go grania na strojeniu Open-E, bez którego nie byłoby „It’s So Easy”.
Ani Abe, ani Gosse nie wiedzą jednak, jaki dokładnie był podział ról przy tworzeniu tej piosenki, a McKagan dotąd nie zabrał głosu w tej sprawie.
Kiedy zespół spotykał się, żeby wspólnie komponować, Arkeen zabierał ze sobą notatnik, w którym każdy własnoręcznie zapisywał urywki, jakie akurat wpadły mu do głowy.
„Dzięki temu od początku było jasne, kto co napisał”, tłumaczy Gosse.
Muzyka nie była jedyną pasją Arkeena. West uwielbiał czytać powieści Stephena Kinga i rysować portrety węglem.
„Uwielbiał też wesołe miasteczka”, wspomina Gosse. „Po całonocnym balowaniu budził wszystkich, którzy akurat byli w domu, i mówił: ‘Hej, pojedźmy do Disneylandu!’. Szczególnie lubił kolejki górskie”.
Arkeen miał wielkie poczucie humoru. Abe opowiada, że pewnego razu cała zgromadzona w Grauman’s Chinese Theatre [kino w Los Angeles – przyp. red.] publiczność zaśmiewała się do łez po tym, jak West żartobliwie skomentował „Indianę Jonesa i ostatnią krucjatę”.
„Jak nikt inny potrafił demaskować hollywoodzką obłudę”, twierdzi Abe.
Kiedy „Appetite for Destruction” ujrzało światło dzienne, Arkeen i Gosse mieszkali w Bronson. Gosse pracowała w banku, ale jej zarobki ledwie wystarczały im na opłaty. Nie mieli też samochodu. McKagan często użyczał im swojego zielonego grata – przynajmniej dopóty Slash gdzieś go nie zapodział (Gosse do dzisiaj ma kluczyki).
Wendy twierdzi, że po tym, jak „Appetite” zrobiło furorę, to Duff wytłumaczył Arkeenowi – który „zastanawiał się, jak to możliwe, że nie ma żadnych przychodów, skoro jego piosenka znalazła się na tak popularnym krążku” – jakich formalności musi dopełnić, aby móc otrzymać swoją część. Gunsi pomogli mu uzyskać odpowiednie papiery od Virgin Records.
Poza piosenkami z „Appetite” i „Use Your Illusion” Arkeen współtworzył też kawałki, które nie zostały opublikowane, ale miały swoich gorących zwolenników. Należą do nich „Crash Diet”, „Sentimental Movie” oraz „Just Another Sunday” – ulubiona ballada Gosse.
„Po tym, jak zespół zdobył ogromną popularność, Axl miał mniej wolnego czasu, ale jego stosunki z Arkeenem pozostały bardzo dobre. Łączył ich wzajemny szacunek”.
Abe pamięta, że pewnego razu West pojechał do Nowego Jorku, żeby spotkać się z Rose’em w Mayflower Hotel i wspólnie tworzyć muzykę. Przy tej sposobności zaprzyjaźnił się z aktorem Seanem Pennem.
Innym razem Rose pojawił się w domu Arkeena w tym samym czasie, kiedy i Abe wybrał się tam z wizytą.
„Axl to równy gość. Rozmawialiśmy na temat Jacka Nicholsona”.
Hamilton z przyjemnością wspomina czasy, kiedy Arkeen grał na gitarze w Drunk Fux, w którym grywali również McKagan i Stradlin.
„Było widać, że sprawia mu to wielką radość”, twierdzi Hamilton.
W roku 1991 Damon Johnson, gitarzysta znany m.in. ze współpracy z Thin Lizzy, spotkał się z Arkeenem w hotelu w Nashville. Spotkanie zostało zorganizowane przez Virgin. Arkeen był zupełnie inny niż artyści, których Johnson widywał w Nashville – nosił ubrania ze skóry i palił papierosa za papierosem. Podczas przerwy w komponowaniu muzycy wybrali się do sklepu z płytami. Dowiedziawszy się, że Johnson nigdy nie wysłuchał w całości „After the Gold Rush” Neila Younga, Arkeen nabył album, wyjął go z celofanu i wręczył Damonowi. „Nie pokazuj się w moim pokoju, dopóki nie wysłuchasz go przynajmniej dwa razy”, powiedział.
Johnson przyznał później, że tamten moment miał przełomowe znaczenie dla jego kariery.
Arkeen był współtwórcą dwóch piosenek, które znalazły się na debiutanckim albumie zespołu Johnsona, Brother Cane (1993).
Po tym, jak zyski z „Appetite” wreszcie zaczęły napływać, West kupił sobie za gotówkę czarnego Chevroleta Corvette. Abe mówi: „Tak to jest, kiedy ktoś powie dwudziestopięciolatkowi: ‘Masz trzysta tysięcy’. Co dwudziestopięciolatek może zrobić z takimi pieniędzmi? Przepuścić je, rzecz jasna! Co gorsza, West miał słabość do używek”.
Ojciec Westa zmarł w roku 1988. Po jego śmierci uzależnienie Arkeena pogłębiło się. Chris Weber wspomina, że parę razy odwiedził muzyka w domu. West „nie rozstawał się z gitarą”, ale też „zawsze był naćpany. W tamtych czasach narkotyki były wszędzie i ja sam też brałem, jak wszyscy”.
Kiedy Gunsi wyruszyli w trasę z The Cult, West został poproszony, żeby do nich dołączył. Przedstawicielom wytwórni bardzo zależało na jego obecności. Arkeen dostawał 300 dolarów tygodniowo za rozstawianie butelek z wodą na scenie.
Oto jak Alan Niven wspomina kończący trasę koncert w Luizjanie: „W mojej pamięci na trwałe zapisał się obraz Westa w busie, który wiózł zespół z Nowego Orleanu do Los Angeles. Arkeen miał różową halkę i kowbojskie kozaczki. Wyglądał bardzo szykownie!”.
„Uwielbiał tę trasę i mówił o niej do końca swoich dni”, zdradza Gosse.
Wielkim marzeniem Arkeena było założenie własnego zespołu. „Jednak długo nie udawało mu się osiągnąć tego celu”, twierdzi Gosse. „Aż pewnego dnia powstał Outpatience”.
Jedyny album formacji, „Anxious Disease”, ukazał się w 1996 roku w Japonii. W jego powstanie wnieśli swój wkład Rose, Slash, McKagan i Stradlin. W 1997 roku album pojawił się również w Ameryce.
30 maja, na kilka tygodni przed dziesiątą rocznicą ukazania się „Appetite”, Arkeen został znaleziony martwy w swoim domu w Fruitland Drive w Studio City. Jako przyczynę śmierci podaje się przedawkowanie heroiny, morfiny i kokainy. West miał 36 lat.
Poprzedniego wieczoru rozmawiał przez telefon z Abe i Gosse. Ta ostatnia przebywała wówczas u rodziny w Wisconsin. Nie była już związana z Westem, ale ich stosunki pozostawały ciepłe. „Wyznał mi, że nadal mnie kocha, a ja odpowiedziałam: ‘Ja ciebie też’. Wtedy powiedział: ‘Właśnie to chciałem usłyszeć’”.
Abe, który w tamtym czasie pracował jako nauczyciel, wspomina, że West zagrał mu przez telefon nową piosenkę. Bracia umówili się, że spotkają się w weekend.
West zadzwonił też do brata ze szpitala.
„Miał rozległe oparzenia”, wyjaśnia Abe. „Podali mu morfinę, żeby złagodzić ból. A on właśnie wyszedł z nałogu”.
„Przyjaciele” Arkeena przywłaszczyli sobie jego gitary, domowe nagrania i notesy z tekstami piosenek. Gosse zdołała odzyskać od znajomego z San Diego kilka kaset i podarowała je siostrze Arkeena – na jej wyraźną prośbę. „Umówiłyśmy się, że zrobi kopie i odda mi te kasety. Tak się jednak nie stało, a potem kontakt się urwał. Do dziś żałuję, że wtedy jej posłuchałam”.
W pogrzebie Arkeena wzięło udział kilkaset osób. Abe twierdzi, że był wśród nich McKagan. „Duff zachował się wspaniale, podobnie jak wszyscy członkowie Guns N’ Roses. Oni stracili bliskiego sercu przyjaciela, a ja brata. To było sto razy gorsze niż utrata ojca. West był szalony, ale miał ogromny talent i, jak wielu artystów, po prostu się wypalił”.
Na nagrobku w Lancaster widnieją słowa, których Arkeen często używał: „PEACE, PARTY, C-YA”.
Gunsi zadedykowali Live Era ’87-’93 pamięci Arkeena. Abe utrzymuje, że gdyby West żył, „jego kariera rozwinęłaby się w wielu kierunkach. Powiedział mi, że chciał wystawić spektakl rockowy na Broadwayu i pisać ścieżki dźwiękowe do filmów. Miał różne plany. Tyle że uzależnienie od narkotyków zniszczyło mu życie. I to jest straszne”.
W zeszłym roku Gosse pojawiła się na koncercie Guns N’ Roses na Dodger Stadium i była szczęśliwa, kiedy zespół rozpoczął występ od „It’s So Easy”.
„Jestem pewna, że West o tym wie i czuje się zaszczycony”, powiedziała.
„Cudowne jest to, że GNR znów święci triumfy, a muzyka mojego brata nadal wywołuje w ludziach emocje”, mówi Abe.
Gosse pracuje dzisiaj jako masażystka. Przechowuje w domu drewniany kufer, w którym znajdują się pamiątki do Weście: ubrania, fotografie, kostki, kilka demówek.
Zapytani o to, jaka piosenka Westa i GNR podoba im się najbardziej, Abe i Wendy zgodnie odpowiadają: „Yesterdays”.
„Przeżyłam z Westem wiele ‘yesterdays’”, mówi Gosse. „Zresztą to przydarza się nam wszystkim, prawda?”.
Linka podesłał:
@daub http://www.laweekly.com/music/west-arkeen-and-chris-weber-co-wrote-two-of-appetite-for-destructions-best-tracks-8432040