Przed wami pierwsza część wywiadu z Tomem Zutautem, który doprowadził do podpisania GNR przez Geffen Records, a także przyczynił się do wydania AFD. Wywiad przeprowadził dziennikarz LA Weekly, Art Tavana.Wygląda bardziej jak człowiek gór niż dyrektor z wytwórni. W koszulce Led Zeppelin i blond-siwymi włosami, patrzy na mnie zimno i po dłuższym milczeniu mówi: „Nie udzielam zbyt wielu wywiadów. Właściwie to odmówiłem już ze 100 dziennikarzom z całego świata”.
Tom Zutaut, były dyrektor Geffen Records, który podpisał pierwszy kontrakt płytowy z GNR w 1986 roku, mieszka dziś w 250-letnim domu, otoczony portretami ojców założycieli Ameryki. Trzyma ten długogrający album, jak by to była konstytucja. „Powstrzymywałem się przez 30 lat, zachowując to na specjalną okazję” – zdradza.
Delikatnie usuwa plastykowe opakowanie longplaya z pierwszego tłoczenia. To debiutancki album GNR, obchodzący właśnie swoją 30 rocznicę. Kalka z krzyża i czaszek spada na perski dywan. Kiedy włącza ten dziewiczy egzemplarz w swoim odtwarzaczu, cztery kolumny wydobywają z siebie przeszywający dźwięk otwierającego płytę riffu Slasha, który tnie gęstą atmosferę panującą w tym pomieszczeniu.
Teraz już na emeryturze, w Blue Ridge Mountains w stanie Virginia, Zutaut zgodził się udzielić nam ekskluzywnego wywiadu, żeby porozmawiać o najlepiej sprzedającym się albumie w historii, który zmienił kształt rocka lat 80-tych, a jednocześnie był jego największym osiągnięciem jako speca od A & R (
https://pl.wikipedia.org/wiki/A%26R).
LA Weekly: Jak to się stało że obraz Roberta Williamsa znalazł się na oryginalnej okładce?Tom: Axl pokazał mi kartkę z tym obrazem i spytał: „zdajesz sobie sprawę, że to jest przyszłość?”, po czym wskazał na kobietę i dodał: „to jest ofiara, to są mass media, a nad nimi jest ten potwór, którego te media kreują”. W 1986 roku przewidział już, że będziemy dzisiaj żyli w świecie fałszywych informacji, karmiąc się tragediami. To odzwierciedlenie ludzkiej natury i tej ohydnej potrzeby zaspokojenia apetytu na zniszczenie. Axl powiedział mi, że CNN zmieni świat zaspokajając ten apetyt. Zobaczył przyszłość na tym obrazku, a ponieważ GNR miało zagwarantowane w swojej umowie pełną dowolność jeśli chodzi o wygląd albumu, wytwórnia po prostu musiała wypuścić tę okładkę.
-Czy alternatywna okładka [krzyż] była jednocześnie dostępna w sklepach z płytami?Nie, tej nie dostali od razu. Po wysłaniu egzemplarzy z pierwszego tłoczenia, których było około 30 000 szt., wiedzieliśmy że nastąpi zmiana okładki na tę z krzyżem i czaszkami, po tym jak zejdą zamówienia z pierwszej transzy.
-30 lat później, włączyłeś tę płytę po raz pierwszy od lat. Jak brzmi?To była ostatnia wielka rockowa płyta zrobiona ręcznie. Bez pomocy komputera i automatów. To kawałek niedoskonałej sztuki, która przetrwa próbę czasu, bo była wykonana manualnie na konsolecie. Uchwyciliśmy geniusz kreatywności.
-Poza swoimi obowiązkami w Geffen, jak bardzo byłeś zaangażowany w rzeczywisty proces nagrywania płyty?GNR w każdej chwili mogli eksplodować, więc musiałem ich kontrolować w bardzo bezpośredni sposób. To dotyczyło zwłaszcza narkotyków, których używali, a ja byłem w tym temacie naiwniakiem. Ale pamiętam jak zaprosiłem ich do mojego domu w Hollywood, żeby posłuchali kilku albumów, np. UFO czy „Get Your Wings” Aerosmith, żebyśmy wspólnie mogli wybrać, co lubiliśmy, a czego nie. Doszliśmy do porozumienia w kwestii „Strangers in the Night” UFO, jako najlepszej koncertówki w historii. Zanim weszliśmy do studia jednak, minęło około półtora roku.
-Dlaczego tak długo to potrwało?Oni tworzyli, a ja im powtarzałem, że potrzebują tej jednej piosenki, która zdefiniuje ich styl i zaprowadzi na szczyt. Pytali mnie co to ma być, odpowiadałem, że będę to wiedział, jak to usłyszę. Nie mogłem im pomóc w pisaniu, ale jako gość od A & R, zawsze masz dużo do powiedzenia przy debiutanckim albumie.
-I jaka to była piosenka?SCOM. Wiedziałem od razu, że to jest to, zanim zarezerwowałem im czas w studio. I udało się, bo to nie była tradycyjnie napisana power-ballada. Trwała 7 minut i nikt nie widział jej jako singiel, ale ja wiedziałem, że kiedyś zostanie hitem nr 1 notowania Billboardu.
Mieliśmy DC i NR zanim nagraliśmy AFD, ale nie czułem, że to są utwory do umieszczenia na debiutanckim albumie. Musieli rozpocząć w szczerym punkowym stylu. Te ballady były zbyt skomplikowane i mogły odrzucić ich publikę spoza LA, fani nie byli gotowi na widok Axla za fortepianem. On to rozumiał lepiej niż ktokolwiek inny. Chciał żeby GNR uderzyli punkiem w zespoły hair metalowe.
-Jeśli chodzi o kolejność piosenek, dlaczego SCOM znalazło się na drugiej stronie [płyty winylowej] ?Wielu radiowców nie słuchało drugiej strony albumów. Nawet nie dochodzili do szóstej piosenki. Specjalnie ukryłem ten hit dalej, a te bardziej wiarygodne kawałki dałem jako pierwsze, WTTJ, NT i ISE, które mają w sobie ten punkowy styl.
-Czemu ISE wypuszczono jako pierwszy singiel?To była strategia na rynek brytyjski. Piosenka została napisana przez Duffa, z pomocą nieżyjącego już Westa Arkeena, gości z największym punkowym zacięciem w tym zespole. Na podstawie reakcji z koncertów w londyńskim klubie Marquee, jeszcze przed wydaniem AFD, miało to sens żeby zacząć właśnie od ISE w Wielkiej Brytanii i podtrzymać to zainteresowanie ze strony publiki.
-Jaka jest twoja ulubiona piosenka z płyty?Nikomu tego nie mówiłem, ale moja ulubiona to TAY, i walczyłem o to, żeby umieścić ją jako drugi utwór na stronie drugiej. Naciskałem także, żeby dać miks akustycznych gitar na pierwszy plan, żeby brzęczały naprawdę głośno. Dla mnie to był ich najlepszy post-punkowy moment w stylu Stonesów. Dorastałem jako ich fan, podczas wojny Stonesi - Beatles.
-Zanim nagraliście AFD, przepowiedziałeś Davidowi Geffenowi że ta płyta sprzeda się w nakładzie co najmniej 10 milionów egzemplarzy. Jakie trzeba mieć jaja żeby tak powiedzieć?Wierzyłem w to, że zostaną największą kapelą na świecie po tym jak usłyszałem ich grających tylko 2 piosenki w klubie Troubadour. Slash był wtedy 19-letnim dzieciakiem, który mógłby rywalizować z samym Jimmym Page’m. Był od niego lepszy, niż Page w jego wieku.
To był rock & roll. Nie metal, nie hard rock, co było właśnie kluczem do powstania tego albumu. To rocknrollowa płyta zespołu, który przewidywałem, że stanie się większy niż LZ, o czym powiedziałem Geffenowi, ryzykując własny stołek. Wtedy poprosiłem go o 75 000 $ zaliczki, żeby podpisać GNR w ciągu 72 h.
Źródłodruga część wywiadu:
http://gunsnroses.com.pl/forum/news-20/tom-zutaut-afd-miazdzy-dzisiejsza-muzyke-(appetitefordestruction)/