Z racji, że światem okołogunsowym rządzą obecnie nieustanne plotki o reunionie, a ze strony samego zespołu nie ma jakiegokolwiek odzewu (co dla fanów GNR nie powinno być żadnym zaskoczeniem), w grupie trzymającej władzę zdecydowaliśmy, że może warto opublikować kilka artykułów/wywiadów/oświadczeń, które nie były jeszcze przedstawiane na łamach forum, a które niejako uzupełniają wiedzę o zespole.
W pierwszej kolejności przedstawiamy oświadczenie prasowe Axla opublikowane tuż przed trasą w 2002 roku.
"
Odnośnie tych, którzy wątpią, że GNR w ogóle wystąpią:Osobiście nie mogę przepuścić okazji żeby rozczarować tych, którzy chcieliby zobaczyć jak ponoszę porażkę sam lub razem z zespołem. Na myśl o tym aż mi ślinka cieknie i robi mi się ciepło w środku! Ale tak na poważnie…to nasza trasa. To zbiór występów, na które się zgodziłem i autoryzowałem, a nie czyjeś opacznie zrozumiane dobre intencje, czy osobiste interesy promotorów. Te występy są dla nas ważne i będziemy tam na dobre i na złe. Cieszymy się, że będziemy mogli zobaczyć na tym „przetarciu” wszystkich, którzy wspierali nas i mnie osobiście.
GNR wróci do studia niezwłocznie po zakończeniu trasy, by dokonać ostatnich poprawek na Chinese Democracy.
O pracy nad albumem:Podczas pracy nad UYI poddałem się dużej presji zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej ze strony prasy, wskutek czego albumy nieco ucierpiały i nie chciałbym przechodzić przez ten proces jeszcze raz. Jest dużo utworów, które zrobiliśmy w zeszłym roku i czujemy, że może to zastąpić wiele rzeczy nagranych dotychczas, ale wiemy że pora zebrać to wszystko do kupy. Atmosfera jest dobra, czas jest odpowiedni, wszystko jest ok. Udało się nam wyklarować odnośnie listy utworów, które mają znaleźć się na płycie, jaka ma być ich kolejność. Okładka albumu również jest już gotowa, ale jeśli czekacie na album – przestańcie. Żyjcie swoim życiem, to Wasza odpowiedzialność, nie moja. Dzięki temu jeżeli nic z tego nie wyjdzie, nic się nie stanie. Jeżeli wyjdzie – być może znajdziecie coś dla siebie. Ale jeśli wstrzymujecie oddech w oczekiwaniu, to może lepiej poczekajcie na ponowne przyjście Jezusa bo rezultat może być dużo lepszy.
O Paulu Tobiasie:Opinia publiczna wprowadzana jest w błąd przez to co mówią Slash, Duff i Matt, którzy mają swoje cele. Pierwotny zamysł między mną i Paulem był taki, że Paul miał pomóc mi na tyle ile mógł trzymać to wszystko w kupie. Więc kiedy został wprowadzony do zespołu, miał po prostu pisać razem ze Slashem. W tamtym okresie żaden z pozostałych członków nie zasugerował nikogo innego. Ani razu. Nigdy.
Paul był jednym z najlepszych gości jakich znaliśmy, który był nie tylko dostępny, ale również na tyle zdolny by dopełniać styl Slasha. Mogliśmy wprowadzić lepszego gitarzystę. Mogliśmy wprowadzić kogoś wielkiego. Próbowałem połączenia Zakka Wylde’a ze Slashem i to nie wyszło. Co prawda wydobyło to ze Slasha pewne interesujące rzeczy, ale to było zupełnie inne podejście, które koniec końców nie wypaliło. Gdyby wypaliło, byłbym zainteresowany niektórymi rzeczami i być może powstałyby z tego utwory. Ale Paul był zainteresowany tylko dopełnianiem gry Slasha, budowaniem pewnych fundamentów, riffu, czegokolwiek. To miało podkreślać i ulepszać grę Slasha. To czy Paul miał być oficjalnie na albumie, czy trasie, w ogóle nie było wtedy przedmiotem dyskusji. Było to jedną z możliwości, ale Paul był po prostu przyjacielem próbującym nam pomóc i miał ogromny szacunek do Slasha. Jest po prostu porządnym gościem i oto cała rzeczywistość. Nie zmienia to tego co zaszło w starym składzie. Uważam, że niektóre z rzeczy jakie wtedy zrobiliśmy były najlepszymi jakie Slash zagrał od UYI. Byłem tam, wiem co słyszałem i to było niezwykle ekscytujące.
O Slashu:Pierwotnie chciałem nagrać coś bardziej w stylu Appetite, ale w związku ze zmianami w zespole i różnymi wpływami muzycznymi w tamtym czasie, nie było to osiągalne. Więc optowałem za czymś co uważałem, że będzie dobre dla zespołu i samego Slasha. Zwyczajnie byłem zainteresowany zrobieniem płyty Slasha z małym wkładem ze strony każdego w zespole. Nadal byłaby w tym chemia i pewna synergia w dynamice tego projektu. Zaczęło być dla mnie jasnym, że za każdym razem kiedy zbliżaliśmy się do czegoś co zdawało egzamin, Slash mówił „hej, to nie działa”, ale wetował konkretne pomysły tylko dlatego, że one faktycznie zdawały ten egzamin. Innymi słowy – „kurde, to naprawdę może się udać – nie róbmy tego”. Ludzie lubią nazywać mnie paranoikiem. To nie ma żadnego związku z paranoją – miało natomiast związek z ówczesną rzeczywistością. Jeżeli materiał byłby na tyle mocny, że mógłbym się nim zająć, na pewno by to wypaliło. Slash i jego eks-żona Renee i jego ochroniarz (a zarazem najbliższy ówczesny powiernik) Ronnie Stalnacker nie mogli tego zaakceptować. Slash też nie. Slash miał problemy z kontrolą. Ludzie mogą mówić „Cóż Axl, Ty też kontrolujesz przecież zespół”. Umyka im jedno. Owszem, jestem odpowiedzialny za zespół od samego początku. Jeżeli chodzi o GNR, nie zawsze wszystko mi się udaje, ale mam pewien zamysł jak dojść z punktu A do punktu B i wiem co trzeba zrobić. Wewnątrz tych ram, daję każdemu tyle wolności by robili to co chcą i jest to coś co Slash potwierdził w kilku wywiadach. Jeżeli Slash wziąłby się porządnie do roboty, stworzyłoby to kreatywne środowisko, którego nie mógł kontrolować. Nie chciał tego i nie chciał poddać się rygorowi wznoszenia zespółu na wyższy poziom, nawet jeśli miał do tego możliwości. Czy miał? 100% tak. Myślę, że niektóre riffy jakie wtedy stworzył były jednymi z najcięższych, najbardziej bluesowych, rockowych rzeczy od czasów Aerosmith „Rocks”. Była to wersja „Rocks” na rok 1996, lub 2000 jeśli licząc czas jaki zabrałoby nam nagranie płyty. Nie wiem, czy chciałem wtedy ruszać w trasę, ale chciałem wydać album i czy mogliśmy to zrobić? Tak. Nie chciałem do tego podchodzić bez Slasha ponieważ był wtedy jedyną osobą jaką znałem, która potrafiła konstruować riffy w ten sposób. Nadal jednak potrzebowaliśmy współpracy całego zespołu by spróbować napisać dobre utwory. Nic takiego jednak się nie wydarzyło i dlatego materiał został skreślony. Jeżeli ktoś powiedziałby teraz „Cóż, dlaczego nie zrobić tego teraz?”, jest kilka powodów: 1) Mój nowy zespół, zbyt dużo czasu, za dużo zachodu i wysiłku. Do tego zaufanie odnośnie nowego materiału i ekscytacja z patrzenia jak ewoluuje. 2) Pieniądze. Dlaczego miałbym pokrywać koszty rezygnowania z obecnego materiału i zajmowania się czymś innym? I czym niby miałbym się zająć? Nie mam jakiejś szczególnej wiary w to, że ludzie z którymi byłem związany w przeszłości wkładali w to wszystko duży wysiłek. A bez tego cała kasa za potencjalny reunion jest bezużyteczna. Takie wyjście byłoby bezcelowe ponieważ byłoby tak samo jak za czasów kiedy jeszcze próbowaliśmy razem coś zdziałać. Jak to ujął mój przyjaciel i były przyjaciel Slasha odnośnie pracy z nim „kiedyś czara się przelewa”. Tak to widzę i możecie życzyć mi upadku ile chcecie, ale po prostu zbyt wiele wkładałbym w to tylko po to, żeby hołdować czyimś samolubnym potrzebom i patrzeć jak niszczy się marzenia ludzi, wliczając w to moje własne. Nie wspominając o tym, że pewnie moi ludzie zjedliby mnie żywcem gdybym się na to zgodził. 3)Slash kłamał praktycznie odnośnie wszystkiego i wszystkim. To właśnie kim jest. Wsparcie Duffa, chociaż w pewnym sensie zrozumiałe, jest dla mnie nie do przyjęcia i tylko zwiększa mój dystans do ich dwójki. Dla mnie Matt nie jest częścią tego równania, chociaż byłem dla niego przyjacielem, a on nie potrafił tego odwzajemnić i życie bez tego jest dużo lepsze. Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę odbierać czegokolwiek komukolwiek zwłaszcza w odniesieniu do przeszłych dokonań na płytach, czy trasach promujących. Wiem jak byłem traktowany i co ważniejsze – wiem jak oni traktowali innych podczas tras i nie jest to sposób w jaki ktokolwiek chciałby być traktowany w pracy. Odwołuję się tu do zachowania Slasha i Matta, Duff pełnił rolę bardziej poboczną (z powodów których nigdy rozumiałem). Próby ze strony fanów na skazanie mnie na relacje z tymi ludźmi, nawet tylko zawodowe, to jak wyrok więzienia i coś czego nie życzyłbym najgorszemu wrogowi. Mój okres bycia w zawieszeniu praktycznie się skończył. Jestem praktycznie wolnym człowiek]em i jeśli komuś się to nie podoba, będzie miał dużo czasu żeby się z tą myślą oswoić.
O Richardzie Fortusie jako zastępstwie Paula Tobiasa:Paul wspomógł nas w pisaniu, nagrywaniu tego albumu i był nie tylko ważną częścią zespołu, ale również mojego życia. Trasy koncertowe po całym świecie to nie była jego para kaloszy, dużo lepiej czuł się w studiu nagraniowym. Mieliśmy szczęście, że znaleźliśmy Richarda, który gra podobnie do Izzy’ego, z niesamowitym wyczuciem. Pierwsza rzecz, jaką usłyszałem od Richarda to „Stray Cat Blues” Stonesów i zagrał to z odpowiednim feelingiem. Richard lubi grać partie rytmiczne, jest do tego niesamowitym gitarzystą prowadzącym i ma wielkie umiejętności techniczne. Dobrze współgra z Brainem, a z kolei we dwójke świetnie kooperują z Tommym więc mamy w końcu prawdziwą sekcję rytmiczną, ponieważ Richard to doświadczony profesjonalista. Po prostu Richard to gość, którego szukaliśmy. Dobrze będzie z nim pisać, ponieważ już nagrał kilka partii solowych i rytmicznych na albumie. "
źródł:
www.heretodaygonetohell.com