Autor Wątek: Melissa: Rozbijanie szklanego sufitu  (Przeczytany 4988 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline sunsetstrip

  • Scraped
  • **********
  • Wiadomości: 8664
  • 17000 postów
  • Respect: +4382
Melissa: Rozbijanie szklanego sufitu
« dnia: Listopada 21, 2018, 10:44:44 pm »
+2


W wywiadzie dla filipińskiego The Star, Melissa Reese wypowiedziała się na poniższe tematy, przy okazji koncertu Guns N’ Roses w Manili [listopad 2018].

-Dołączenie do GNR:

Było tak, zadzwonili do mnie. Wcześniej natomiast poznałam Axla, a mój muzyczny współpracownik, Brain, był swego czasu bębniarzem GNR. Kojrzyli mnie jako producentkę oraz wiedzieli, że piszę wiersze. Znałam wiele osób z ich ekipy. Nagle wpadli na pomysł: no dobra, a co z nią? Myślałam, że to żart. (Tuż przed zjednoczeniem stracili klawiszowca). Tak w zasadzie działa przemysł muzyczny. Dostajesz propozycje jako producent czy muzyk i na wszystko odpowiadasz „tak”. W rzeczywistości, w 9/10 przypadków to nic nie oznacza. Ale tym razem, oznaczało.

Axl zadzwonił także do Braina i spytał, czy mam na to jego błogosławieństwo, na zabranie mnie w trasę i dopytywał, czy jego zdaniem, dam radę. [Mantia] zaręczał za mnie. Ale do mnie powiedział: „słuchaj, to będzie trudne, musisz być na prawdę gotowa. [Ich koncertowanie] jest naprawdę intensywne, a ty raczej zwykłaś pracować w studiu.” Więc trzeba porzucić myśl o stacjonarnej pracy i przyzwyczaić się do nieustannego podróżowania.

-Powrót do „domu” i granie dla Filipińczyków

więcej na temat pochodzenia Melissy i jej rodziny tu: https://gunsnroses.com.pl/forum/artykuly/melissa-grozono-mi-smiercia-17060/

Wiem skąd pochodzi pogoda ducha mojej mamy, to ta tutejsza gościnność, kultura i piękne ludzkie szczęście. Ta atmosfera, to coś czego jeszcze nigdy nie zaznałam, ale to coś cudownego. Szczerze mówiąc, mało co spałam, ale jest ok. Wszystko było tak fajne, super. Wrócę tu.

To zabawne, jeden z kierowników Gibsona napisał mi smsa z pytaniem: czy obudziło się we mnie moje DNA. To coś czego się uczę, to coś o czym powinnam wiedzieć, identyfikować się i być z tego dumna. Nie chce wyjść na [wypikane w artykule przekleństwo], ale płacę ludziom za pomoc itd., a [Filipińczykom] naprawdę zależy, pytam czemu? Druga sprawa, aura mojej mamy. To co inni ludzie w niej kochają, moi przyjaciele, niektórzy członkowie zespołu, którzy ją poznali (przynosi im tradycyjną potrawę filipińską zwaną lumpia). Ona potrafi zachować pogodę ducha nawet w najbardziej okropnej sytuacji (śmiech).

-Muzyczne geny

Od babci. Mama mamy pochodzi z Camalig. Śpiewała nam pieśni religijne, „Heart of Jesus”, piosenkę związaną z tajemnicami bolesnymi różańca. Uwielbiałam jej głos. Nawet mój dziadek, tata mamy, jest jak dzisiejszy hip-hopowiec, umie zaśpiewać 3 nuty, nie za wiele w tym melodii, ale tyle jest w stanie zdziałać muzycznie. Tego typu rzeczy poprawiają mi samopoczucie.

-Reakcja rodziny na dołączenie do GNR

Zmusiłam moją siostrę, Stephanie, żeby utrzymała to w sekrecie. Rodzina początkowo nic nie wiedziała, bo mój ojciec by inaczej wszystkim wygadał. A ten zespół jest naprawdę powściągliwy jeśli chodzi o wywiady dla mediów, o [nie]mówienie pewnych rzeczy z oczywistych powodów. Wszyscy nieustannie próbują infiltrować tą ekipę, dowiedzieć się czegoś o nich, bo to ikony, w zasadzie bogowie rocka... Nikt nie powinien się dowiedzieć o tym, że byłam niespodzianką, że podczas ich zjednoczenia, będzie ta nowa laska.

Kazałam Steph nic nie mówić rodzicom i po prostu zabrać ich do Vegas na nasz koncert. Ponieważ nie raz robię im takie prezenty, zabieram na małe wakacje, nie wyczuli w tym nic dziwnego, że tam pojadą. Akurat tak się złożyło, że to siostra wtedy z nimi pojechała. Myśleli, że to nic wielkiego. A kiedy się okazało, że dołączyłam do zespołu, mój ojciec zapytał: „zaraz, co tu się wyprawia?” Nie miał o niczym pojęcia, a tu hala na 40 tysięcy miejsc, nie wiedział, po co ich tu ściągnęłyśmy. Matka skakała ze szczęścia, rodzice potem wielokrotnie spotykali chłopaków z GNR.

-Pierwszy występ z GNR

To było w LA, koncert-niespodzianka, w Prima Aprilis, 2016. Ludzie mieli wielkie oczekiwania. Ja też wariowałam, ale jednocześnie wdrażałam się w tryb: praca, mówiłam sobie, że dam radę. Więc robiłam swoje a cały klub był napakowany publiką. Przy drugiej piosence Axl złamał stopę, mimo to, przetrwał do końca i zagrał cały show, jak kozak. Nikt nie był pewny, że dojdzie do zjednoczenia. Na balkonie były same grube ryby Hollywood. Potem ganiali nas paparazzi. Musiałam się ukrywać, ciężka sprawa. Na tym występie byli fani, którzy nie opuścili żadnego koncertu przez poprzednie trzy lata. Płakali, wariowali, zachowywali się tak samo jak w pierwszym dniu. Tak bardzo kochają zespół i jego muzę. Ten pierwszy show był totalnie zwariowany.

-Bycie pierwszą i jedyną kobietą w zespole

Myślę, że jest super. Chociaż są dwie strony tego medalu, czasem jest ciężko być jedyną dziewczyną, ale to też okazja, żeby pokazać kobiecą siłę! Wiecie co mam na myśli? To chyba najważniejsza rzecz, która można wynieść z tej sytuacji, zarówno dla mnie jak i fanów. Jestem jakby przedstawicielką lasek i młodych ludzi z całego świata. Pokazuję, że jeśli pracujesz tak ciężko jak się tylko da, to możesz dojść do takiego poziomu i robić swoje. To możliwe, rozbijajcie szklany sufit!

-Granie z legendami rocka

Nie chcę sie powtarzać, ale to ikony. Czasem wydaje się jakby nie z tego świata, nierealne. Są momenty, że na scenie dzieje się tak wiele jeśli chodzi o muzykę, ale są też te małe wzajemne relacje między nami, że zapomina się, że grasz przed stu tysiącami ludzi.

Pamiętam, graliśmy w Peru, bilety były drogie, ludzie musieli sobie czegoś odmówić, żeby nas zobaczyć. To było naprawdę poruszające widzieć tych ludzi, którzy mają tak niewiele, a jakoś dali radę uzbierać kasę i przyjść. Mój techniczny, który pomaga mi rozstawić mój sprzęt, mówił do mnie: „zobacz, Blue, (tak mnie nazywają), to morze ludzi, wyglądają jak gwiazdy, z tymi światełkami, przyszli zobaczyć swoich idoli, choć tak naprawdę nie mają na życie”.

-Czego nauczyła się od GNR

Czy jest coś czego się nie można od ich nauczyć? Piękni ludzie, dbają o swoje ciała, pracują nad sobą. Oczywiście, to nadal GNR, muszą zachować to nastawienie, bycie ikonami, w kierunku których ludzie podnoszą wzrok. W dzisiejszej muzyce, pewne braki się wyrównały, nie chce powiedzieć że doszło do marginalizacji, raczej do pewnego ujednolicenia, że każdy może to robić, przez serwisy typy YouTube czy Soundcloud. Każdy może stać się legendą na własny sposób. Ale jedną z tych rzeczy, która nadal istnieje, a do której ludzie się mogą odnosić, to ta nadzieja, ta nostalgia, oni ciągle tu są. Mogę podziwiać ich wielkość, mówić sobie, że muszę się wziąć w garść i pracować tak ciężko jak oni, żeby być tak dobra. Żeby mieć taką prezencję [sceniczną], wprowadzać taką atmosferę, to już się nie zdarza, rozumiecie? Myślę, że to czego się uczę, to jak prowadzić się z gracją, co oni czynią, być tak zafiksowanym na pracę i mieć tak zdrowe granice. Dodatkowo być dobrym, mądrym człowiekiem, przede wszystkim normalnym, w środku.

Link: https://www.philstar.com/entertainment/2018/11/18/1869389/fil-am-brings-girl-power-guns-n-roses
« Ostatnia zmiana: Listopada 21, 2018, 11:02:01 pm wysłana przez sunsetstrip »
NAJBARDZIEJ KONTROWERSYJNY

"I once bought a homeless woman a slice of pizza who yelled at me she wanted soup."
Axl Rose


Offline Meximax

  • Manipulator
  • Garden Of Eden
  • ********
  • Wiadomości: 4919
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +955
Odp: Melissa: Rozbijanie szklanego sufitu
« Odpowiedź #1 dnia: Listopada 23, 2018, 12:53:31 am »
0
Pamiętam, graliśmy w Peru, bilety były drogie, ludzie musieli sobie czegoś odmówić, żeby nas zobaczyć. To było naprawdę poruszające widzieć tych ludzi, którzy mają tak niewiele, a jakoś dali radę uzbierać kasę i przyjść.
Przynajmniej Melissa mówi niemal wprost, że w tych koncertach chodzi głównie o kasę.
Bądźmy realistami - żądajmy tego, co niemożliwe.

Mister Forum 2017 8)

 

Melissa: Grożono mi śmiercią

Zaczęty przez sunsetstrip

Odpowiedzi: 5
Wyświetleń: 5059
Ostatnia wiadomość Listopada 16, 2018, 04:46:24 pm
wysłana przez Borusse