Autor Wątek: Johnny Kreis opowiada o Hollywood Rose (2008)  (Przeczytany 5636 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline naileajordan

  • Garden Of Eden
  • ********
  • Wiadomości: 3515
  • Płeć: Kobieta
  • "So never mind the darkness"
  • Respect: +3608
Johnny Kreis opowiada o Hollywood Rose (2008)
« dnia: Marca 27, 2018, 10:38:10 pm »
+4
       Johnny Kreis opowiada o Hollywood Rose (2008)



 

       Perkusista Johnny Kreis (Hollywood Rose, Shire) opowiada o Hollywood Rose i muzycznej scenie wczesnych lat ’80 – wywiad z 2008 roku   


       LAB: Opowiedz nam o początkach twojej współpracy z Izzym Stradlinem. Mylę się, czy to było w zespole o nazwie Shire?

       JK: Szczerze mówiąc, Shire był moim pierwszym zespołem w Hollywood. To było w latach osiemdziesiątych, kiedy na tutejszej scenie rockowej panował wielki ferment, Sunset Strip tętniło życiem, a czasy świetności przeżywały takie lokale jak Gazzarris, The Whiskey czy Troubadour, żeby wymienić tylko najważniejsze… Izzy grał w Shire na gitarze basowej. Ja grałem na bębnach, wokalistą był David Jagosz, a gitarzystą – Alan St Lesa. Inspiracją były dla nas kapele europejskie, takie The Scorpions czy Accept. Ja i Izzy zawsze świetnie się dogadywaliśmy, muzycznie i nie tylko. Tak jest zresztą do dziś.   

       LAB: Wspominałeś, że Axl Rose bywał w garażu, w którym grał Shire. Jakim cudem? Czy kiedykolwiek współpracował z zespołem?

       JK: To było wieki temu… Sądzę, że to był bardzo krótki epizod, zanim zadomowił się na wzgórzach Hollywood. Axl dobrze wiedział, czego chce, chociaż świetnie się dogadywał z chłopakami z Shire. Często się wygłupialiśmy, spędzaliśmy razem czas, jak to między przyjaciółmi bywa. Pewnego dnia Axl rozśmieszył mnie, rzucając komentarz na temat wokalisty Shire. „Czy on śpiewa po angielsku?”, zapytał beztrosko. 

       LAB: Z czego ty i inni członkowie Hollywood Rose czerpaliście inspirację?

       JK: Czerpałem inspirację z wielu źródeł, od europejskiego metalu, przez hard rocka, po bluesa i punk. Słuchaliśmy takich zespołów jak Accept, Motley Crue, The Scorpions, Van Halen, Fastway, Metallica, ZZ Top, Black Flag, Dead Kennedys… i innych.   

       LAB: Jak układały się twoje stosunki z innymi członkami zespołu: Chrisem, Axlem, Izzym?

       JK: Zawsze dobrze dogadywałem się z wszystkimi, i to zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i twórczej. Z nikim nie szukałem sprzeczki, chciałem po prostu grać i zostać kimś.

       LAB: Co było najpierw: nagrywanie demówki Hollywood Rose czy koncerty?

       JK: Koncerty. Graliśmy wszędzie, gdzie tylko nas chcieli. W Los Angeles i okolicach.

       LAB: Który koncert Hollywood Rose najbardziej zapadł ci w pamięć?

       JK: Jeden z koncertów, które wspominam najlepiej, odbył się w San Fernando Valley, w miejscu znanym jako The Country Club. Publiczność reagowała entuzjastycznie od pierwszej nuty! Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem naszych surowych, bluesowych riffów, brzmienia, a przede wszystkim niesamowitego wokalu jedynego w swoim rodzaju Axla Rose’a.     

       LAB: Mówi się, że Axl nie przepadał za gitarzystą Hollywood Rose, Chrisem Weberem. Potwierdzasz to? Jakie stosunki twoim zdaniem panowały w zespole?   

       JK: W tamtych czasach napięte relacje Axla i Chrisa nie rzucały mi się w oczy, ale coś faktycznie było na rzeczy. Tym niemniej, największe napięcie panowało wówczas między Axlem i Izzym… momentami aż iskrzyło! Ale kiedy trzeba było zagrać koncert, wszyscy robiliśmy, co do nas należy. 

       LAB: Co było wtedy wasza największą motywacją? Muzyka? Nagranie płyty? Dziewczyny? Dobra zabawa?

       JK: Przede wszystkim chcieliśmy tworzyć materiał, który opowiadałby jakąś historię. Była to historia o nas, o tym, kim jesteśmy, kim się staniemy, jeżeli zyskamy sławę… trochę jak w jednym z moich ulubionych tekstów Axla: „Having My Cigarette With Wine” i „My Million Dollar Business That I Own”… Kto by wtedy przypuszczał, że pewnego dnia zostanie liderem kapeli, która będzie zarabiać krocie. Tak, naszym głównym celem było nagrywanie!   

       LAB: Gunsi byli oczywiście znani z imprezowania. Czy w Hollywood Rose rzeczy miały się podobnie? Z czasem Axl odciął się od ekscesów kolegów z zespołu, mamy na myśli zwłaszcza narkotyki. Jak to było w HR?

       JK: Może to zaskakujące, ale byliśmy po prostu dzieciakami. Rozpierała nas energia, hormony buzowały… byliśmy młodymi ludźmi, którzy grali rocka i których jedynym celem było dojście na szczyt! Możesz w to wierzyć lub nie, ale imprezowanie nie było wtedy dla nas najważniejsze. Pewnego razu Hollywood Rose zagrał w Music Machine w Santa Monica. To było późno w nocy. Otwieraliśmy koncert zespołu o nazwie Stryper. Jeden z moich roadie znalazł za kulisami ekspres, który parzył naprawdę mocną kawę. Tak mocną, że Starbucks przy niej wysiada. Jako że nie miałem przy sobie ani grosza, powiedziałem mu, żeby coś wykombinował. Potem, po wyjściu na scenę, zaczęliśmy grać kawałek pod tytułem „Wreckless” (oryginalną wersję; to był bombowy numer!). Cała piosenka jest utrzymana w średnim tempie… Cóż, tamtej nocy było… bum! Bum! Bum!… grałem za szybko, jak opętany! Nigdy nie zapomnę miny Chrisa, Axla  Izziego… kiedy odwrócili się do mnie, jakby chcieli powiedzieć: „Chłopie, co ty wyprawiasz, zwolnij!’. Byłem kompletnie zaćmiony kofeiną!
       A wracając do twojego pytania… mieliśmy kilka piw i to była nasza impreza.         

       LAB: Czy były plany, żeby Hollywood Rose powróciło do studia?

       JK: To nic pewnego, ale rozmawiałem z kilkoma osobami, które przyszły na koncert mojego obecnego zespołu i powiedziały, że Weber zamyśla reaktywować HR w innym składzie. Myślę, że to byłoby wspaniałe i jeśli do tego dojdzie, życzę im powodzenia! Nie miałbym nic przeciwko wyjściu z nimi na scenę i zagraniu jakiegoś kawałka… byłoby rewelacyjnie… Kto wie! Pożyjemy, zobaczymy.     

       LAB: Czym inspirował się zespół i jego poszczególni członkowie?

       JK: Tak naprawdę to była mieszanka różnych stylów, od punka do bluesa, metalu, Metalliki… wszystkiego po trochu!

       LAB: Chciałbym poznać twoją opinię na temat ówczesnej sceny Los Angeles. Kapele w rodzaju L.A. Guns odgrywały na niej ważną rolę, ich członkowie często się wymieniali… Które zespoły twoim zdaniem grały zbliżoną do was muzykę?     

       JK: Dobre pytanie! Michael Jagosz, świetny wokalista rockowy, występował w rywalizującym z Shire zespole o nazwie Pyrrhus… gitarzystą był tam Tracii Guns! Kiedy Shire robił próby w garażu, Tracii, Axl i Izzy kręcili się w pobliżu… Ludzie przychodzili, spędzaliśmy razem czas, gadaliśmy ze sobą… byliśmy zwartą grupą, prawie sąsiadami… Z wyjątkiem mnie, który mieszkałem dalej, nieopodal lotniska.   





          Źródło (znalazł @Zqyx, odgrzebał @daub): 
    https://laburning.wordpress.com/
« Ostatnia zmiana: Marca 27, 2018, 10:41:04 pm wysłana przez naileajordan »
"Robiłem to w najlepszej wierze, jak mówił jeden gentleman, który uśmiercił swą żonę, gdyż była z nim nieszczęśliwa."

Offline Zqyx

  • Newsman
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34779
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3467
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Johnny Kreis opowiada o Hollywood Rose (2008)
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 28, 2018, 07:57:36 am »
+1
Bardzo dziękuję za tłumaczenie! :)
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

 

Axl Rose: ostatnia gwiazda rocka - z włoskiej prasy

Zaczęty przez naileajordan

Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 3974
Ostatnia wiadomość Czerwca 12, 2018, 10:20:21 am
wysłana przez Bender