W ramach ciekawostek i odkurzania staroci, poniżej jest dla Was wywiad Axla jakiego udzielił w 1992 roku magazynowi RIP za pośrednictwem swojego przyjaciela - Dela Jamesa.
RIP: To dosyć dziwne, udzielać wywiadu przez telefon.
Axl: Wiesz dlaczego chcę to zrobić w ten sposób? Czasem Ty i ja mówimy znacznie poważniejsze rzeczy przez telefon, niż podczas rozmowy w cztery oczy. Więc pomyślałem, że to będzie cool, zwłaszcza że obecnie pilnuję swojej prywatności. Mogę to zrobić w mojej własnej przestrzeni, po prostu rozmawiać.
RIP: Mam pięć 100-minutowych taśm, więc mamy mnóstwo czasu.
Axl: W porządku.
RIP: Mimo tego, że dobrze Cie znam, nadal czytuję magazyny żeby zobaczyć co piszą o GNR a w szczególności o Tobie. Ostatni prawdziwy wywiad z Tobą zrobiła Kim Neely z Rolling Stone, ale czytać o Tobie można dosłownie wszędzie. Czytam np. coś co nie ma absolutnie nic wspólnego z GNR i porównuje się tam Ciebie do Hitlera, czy kogoś w tym stylu tylko po to żeby dodać artykułowi trochę pikanterii.
Axl: Myślę, że ludzie bardzo boją się nieznanego, a ostatnio mam fazę na „jestem niewiadomą“.
RIP: Brzmi jak coś co powiedziałby Stephen King. Dlaczego jesteś niewiadomą, to świadoma decyzja?
Axl: Częściowo, staram się zbytnio nie odsłaniać. Wszystko co negatywne świetnie się sprzedaje, a media doskonale to wiedzą. „Axl Rose to zły chłopiec rock’n’rolla“. Wielu ludzi uważało kiedyś, że Stonesi w ogóle nie powinni istnieć, mówili o nich okropne rzeczy. Teraz, kiedy GNR odniosło sukces, najgłośniej mówią ci, którzy nas nie lubią. Wezmą jakikolwiek kamień by w nas rzucić. Kiedy czytam, że moglibyśmy być domowym zespołem Davida Duke’a (prawicowy oszołom, członek Ku-Klux-Klanu - przyp. tłum.), rani mnie to. Nie popieram go. Jedyne co o nim wiem, to to że był w KKK, a to popierdolone. Wielu ludzi zdecydowało się przyczepić do „One in a million“. Uważają, że utwór odzwierciedla ich własne poglądy. Jeśli nienawidzą czarnych, po wysłuchaniu utworu nienawidza ich jeszcze bardziej, przykro mi ale nie o to chodzi w piosence. Nasze utwory mają wpływ na ludzi i to budzi ich strach. Myślę, że ten utwór bardziej niż jakikolwiek inny w ostatnim czasie wyniósł pewne problemy na powierzchnie i sprowokował dyskusję na ten temat. Ale wpienia mnie kiedy słyszę, że przed wykonaniem „One in a million“ powiedziałem to i to. Już nie wykonujemy tego utworu.
Kolejnym powodem, dla którego staram się nie wychylać jest to, że chcialem poświęcić czas na przetrawienie naszego sukcesu i wzięcie odpowiedzialności za to gdzie teraz jesteśmy. Nie miałem siły być w kontakcie z mediami. Zamiast sie z nimi boksować, wolałem wypracować swoją własną przestrzeń, miałem tę potrzebę od kilku lat. Lata zajęło mi wzniesienie się ponad sukces AFD i to, że ludzie lubią ten album. Pytałem „dlaczego lubią ten krążek? Przecież to ci sami ludzie, którzy mnie nienawidzili“. Ludzie boją się swojego własnego wyobrażenia o mnie. Widzą siłę w muzyce, słowach, reakcje na naszą muzykę i naturalnym odruchem jest dla nich zrzucenie winy za cokolwiek na ludzi, którzy tę muzykę wykonują. Nie jestem odpowiedzialny za reakcję, ja piszę, zespół wykonuje to od serca. W naszych utworach pokazujemy przykłady popierdolonych sytuacji, z których wyszliśmy i daje to ludziom jakąś nadzieję w ich własnym życiu. Oglądałem dzisiaj jakiś program o
„demetalizacji“ dzieciaków. Wszystko co rodzic wie, to to że dziecko słucha Ozzy’ego. Dzieciak łyka kwas, rysuje odwrócone krzyże na ścianie, nie wiedzą co się z nim dzieje więc to wina Ozzy’ego.
RIP: Więc Ciebie będą winić za odpały obecnego pokolenia?
Axl: Według rodziców, tak. Ludzie nie rozumieją i nie wiedzą jak radzić sobie z buntem swoich dzieci.
RIP: Tak, branie odpowiedzialności za własne czyny, a w szczególności za czyny swoich dzieci to ciężka sprawa.
Axl: To coś czego niekoniecznie ludzie chcą, ale muszą sobie z tym radzić.
RIP: Dlaczego świat myli się w stosunku do Ciebie, obwołując Cię np. ćpunem?
Axl: A czy Bill Clinton nie oberwał kiedyś w mediach za to, że przyznał się do palenia trawki? To pieprzenie. Ilu znasz fajnych ludzi, którzy przetrwali lata 60-te? GNR wdrapało się na szczyt poprzez przedzieranie się przez każde gówno jakie się nam przytrafiło. Żyliśmy w ten sposób, opisany w utworach i to zaczęło nas zabijać. Mogliśmy albo się zmienić, albo umrzeć. Konkretni ludzie, którzy widzą, że odzyskaliśmy kontrolę nad naszym życiem i zdrowiem, twierdzą że jesteśmy nudni i przewidywalni. Mówią, że nie żyjemy już na krawędzi. Tak naprawdę nadal tam żyję, ucząc się jak balansować tak żeby nie spaść.
RIP: Rozumiem to co mówisz, ale to nadal nie odpowiada na moje pytanie.
Axl: Okej, więc po pierwsze jestem na bardzo starannie wyselekcjonowanych witaminach. Moje ciało ich potrzebuje. Zaangażowałem się też w emocjonalną pracę nad sobą i dragi mogłyby to zniszczyć. Robię pewne programy detoksykacji by uwolnić ze swojego ciała toksyny związane z traumami. Koka i inne substancje mogłyby zaburzyć ten proces. Trochę trawki nie przeszkadza, może czasem na drugi dzień, ale rzadko. Jeśli naglę tracę kontrolę nad sobą, trochę trawki pomaga mi się uspokoić. Pomaga też kiedy schodzę ze sceny, z tak wielkiej energii to nieco spokojniejszego środowiska. To cieżkie, niezależnie od tego ile striptizerek Ci w tym pomaga. To jak zjazd samochodem z klifu.
RIP: Zdaje się, że nie palisz już tak dużo.
Axl: Wiem, rok temu kiedy nagrywaliśmy albumy, paliłem dosyć dużo. Bardzo wtedy cierpiałem i to był jedyny sposób by móc pracować. Tylko to odrywalo mój umysł od problemów żebym mógł się skupić i nagrywać, trzymało mnie to w kupie. Teraz mogłoby trochę przeszkadzać.
RIP: Pamiętasz kiedy wprowadziłeś się do Record Plant (studio w L.A - przyp. tłum.) i rozbiłeś tam obóz?
Axl: Nie było tam ogrzewania, to było bardzo zimne, samotne miejsce, ale jednocześnie jedyne, w którym mogłem pracować. Dobrze wyglądało, ale było ciemne, zimne i dziwne! Doszło do tego, że ludzie poznawali nawet po tonie mojego głosu, że coś jest nie tak. Jeden przyjaciel przyniósł mi prezenty na Gwiazdkę, inny przyleciał i został ze mną w Wigilię ponieważ bał się, że tego nie przetrzymam. Nie mogłem opuścić studia, ale nie mogłem też wrócić do swojego mieszkania z powodu sąsiadów. To był koszmar. Było to też dość dziwne ponieważ potem, jadąc do Twojego domu starałem się znaleźć kogoś z heroiną by przedawkować. Zawsze działał na mnie utwór Hanoi Rocks „Dead by Christmas“. Minęły już dwie Gwiazdki od tego czasu i poprzednia była prawdopodobnie najfajniejsza jaką przeżyłem w ciągu 29 lat.
RIP: Czy Robert (fotograf GNR) zrobił Ci tam jakieś fotografie?
Axl: Nie.
RIP: Szkoda.
Axl: Tak, dokładnie.
RIP: To byłoby wspaniałe zdjęcie. To i to kiedy wyrzuciłeś fortepian przez okno swojego domu.
Axl: To dwie rzeczy, które nie zostały uwiecznione, a szkoda. Taki John Lennon nie był nawet w połowie tak skrępowany jak ja, jego można było filmować bez przerwy.
RIP: Pamiętam jak byłem na backstage’u w San Diego i byłeś spóźniony. Ludzie byli autentycznie spięci. W połowie martwili się o swoją pracę, ale w połowie o Ciebie. Nie chodziło o to, że bali się, że nie dostaną pieniędzy za swoją pracę, ale zwyczajnie troszczyli się o to czy wszystko z Tobą w porządku.
Axl: Nigdy wcześniej nie byłem w sytuacji kiedy zależy ode mnie dobro i zarobek przynajmniej 60 ludzi, całej naszej załogi. Ciężko mi sobie z tym poradzić. Gdybyśmy nie wydali teraz albumu, nie bylibyśmy w trasie, a ja na pewno nie wziąłbym na siebie takiej odpowiedzialności. Ale tak naprawdę nie miałem wyboru, jeśli chcieliśmy żeby nasza kariera trwała dalej. Chciałbym być bardziej emocjonalnie i mentalnie przygotowany do obecnej trasy. Częścią bycia w GNR jest wychodzenie na scenę i bycie superczłowiekiem. Mamy wznieść się ponad energię tłumu, ponad cokolwiek co może wydarzyć się danego dnia, co jest w naszych głowach i przede wszystkim ponad to co złego dzieje się w naszym życiu prywatnym. I kiedy mówię o wznoszeniu się GNR ponad to wszystko mam na myśli nasze wysiłki by po prostu przetrwać, a nie patrzećna ludzi z góry i uważać się za lepszych. Nad tym właśnie aktualnie pracuję.
RIP: Wszyscy wydają się czepiać kwestii spóźniania się na koncerty.
Axl: Tłumaczyłem to publiczności w Phoenix i wyjaśniłem „Może byłem k***a zbyt zdołowany by przytargać tu mój tyłek wcześniej“, strasznie im się to spodobało. Może po prostu nie mogłem pojawić się wcześniej. Nie chcę sprawiać publiczności kłopotów moimi spóźnieniami. Może dzięki przeczytaniu tego wywiadu zrozumieją chociaż ułamek tego, przez co przechodzę codziennie. Czasem ciężko jest wejśc na scenę, ponieważ czuję, że nie mogę wznieść się ponad to wszystko i wyjśc z sytuacji bez szwanku. Nie chcę wychodzić do publiczności jeśli nie jestem pewien, że nie dostana tego za co zapłacili. Walczę o własne zdrowie mentalne, o przetrwanie i spokój ducha. Mam to szczęscie, że stać mnie na zasięgnięcie profesjonalnej pomocy. Ludzie mówią, że jestem po prostu rozpieszczony. Tak, jestem, ale wysiłki jakich się podejmuje są po to, żeby móc wykonywać swoją pracę. Dowiedziałem się, że pewne traumy jakie człowiek przechodzi powodują uwolnienie toksyn do organizmu, które zostają tam przez całe życie. Potem masz 50 lat i coś jest nie tak z Twoimi nogami, czy też zaczynasz się garbić. Kiedy jesteś stary, bagaż złych doświadczeń zaczyna się robić zbyt ciężki. Pracuję nad pozbyciem się tego wszystkiego, ale kiedy tylko znika jedna rzecz, druga wychodzi na wierzch i boli mnie inny mięsień. Nie jest to nowa kontuzja, to stara rzecz, która pogrzebałem by iść dalej. Kiedy robią mi masaż, nie jest to pełen relaks - to coś jak terapia zawodnika futbolu amerykańskiego. Naprawdę cięzko nade mną pracowano - terapia mięśniowa, kinezjologia, akupunktura - praktycznie codziennie podczas trasy koncertowej.
RIP: Wydaje się jakby o Twoim pojawieniu się na koncercie decydował rzut kostką. Dlaczego tak jest?
Axl: Po części dlatego, że GNR jest jak żywy organizm, to żadna poza. Nawet jeśli wykonuję ten sam skok podczas tej samej częściu utworu, to nie jest wyreżyserowane. To najlepszy sposób by wyrazić siebie w tym momencie. Wychodzę i wywalam to z siebie. Pewne ruchy jakie wykonuje jak np. podczas „Mr. Brownstone“ to optymalny sposób żeby dać z siebie wszystko. Jako GNR nie wychodzimy już na scenę tak jak kiedyś, tak jak robią to zespoły punkowe - i nie chcę tu urazić zespołów punkowych - myśląc, że jeśli nie dożyjemy jutra, to nic sie nie stanie. Teraz wiele zależy od jutra i od GNR. Chodzi o znalezienie sposobu na to, żeby dawać z siebie wszystko dzień po dniu. To wymaga wiele pracy, wysiłku i regularności. Kiedy wszedłem na scenę w San Diegi, podziękowałem Nirvanie. Ich muzyka mnie inspirowała. Przyjąłem ich nastawienie, włożyłem jeansy i t-shirt, czego nigdy nie robię. Wyszedłem na scenę i powiedziałem Slashowi, że nie wiem co się stanie. Myślałem, że wyjdę i zrezygnuję ze wszystkiego. Jesli pojawię się na scenie nie mają energii - wtedy trzeba odejść, ale w tamtym przypadku energia publiczności wręcz mnie napędziła. Jest pewien rodzaj siły w publice, którego nie da się opisać jeśli nie widziało się go i nie czuło osobiście. To k******o przerażające. Darby Cash (wokalista punkowego zespołu the Germs) był śmiertelnie przerażony tą energią i jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym było nawalenie się, zachowywanie jakby publiczność nie istniała i udowadnianie, że sam może sobie bardziej zaszkodzić niż oni jemu. Wybrał tę drogę, w końcu go to zabiło.
RIP: Dziwne, że przywołałeś właśnie jego przykład, jeszcze wczoraj rozmawialiśmy o tym jak świetna jest ich płyta.
Axl: Oglądałem dzisiaj „The Decline of Western Civilization“, bardzo lubiłem tego gościa i szkoda mi go.
RIP: Widzisz, ktoś przeczyta nasz wywiad, zobaczy jak mówisz „życie na krawędzi“ i założy, że chodzi o dragi itp i inne frazesy rodem z Hollywood.
Axl: Cóż, tak było. Wiele z nich bierze się z autentycznych sposobów radzenia sobie z bólem. To mechanizm przetrwania. Kiedy widzisz jak ktoś sławny mówi „Droga do sukcesu nie prowadziła przez narkotyki bla bla bla“. Myślę sobie wtedy „Hej, ale trzymały Cię wtedy przy życiu, prawda? Mogłoby Cie tu teraz nie być gdyby nie one“. Jest wiele rzeczy, o których nie uczyliśmy się będąc dziećmi. Wiele bólu nagromadza się w ciągu lat. Uczy się dzieciaki, że to normalne jeśli oberwą w głowę za to, że nie zjadły obiadu. Kiedy jestes już nastolatkiem mówisz „daj browara, życie jest ch****owe“. Nigdy nie chciałem nikomu odbierać prawa do własnych sposobów radzenia sobie ze swoimi emocjami, zwłaszcza jeśli im pomagają. Chciałbym im pokazać, że można odstawić je na bok i nadal sobie radzić. Nie mówię o uciekaniu w narkotyki i seks, ponieważ sam doszedłem do punktu gdzie nie mogłem już dalej uciekać. Nie ma ucieczki, muszę sobie z tym radzić i stawiać czoła życiu. Sam byłem jednym z ludzi, którzy nie myśleli że dożyją następnego tygodnia, a co dopiero 21 roku życia. Czulem, że świat jest tak p*****y, a ja tak kiepsko sobie radzę, że nawet osiągnięcie sukcesu nie pomoże. I tu pojawiły się kolejne kłopoty bo najpierw nie masz kasy, potem ją masz i uczysz się jak z tym postępować, albo ta góra pieniędzy Cię zalewa i jesteś jeszcze bardziej zdołowany niż byłeś.
RIP: Rozumiem, o czym mówisz.
Axl: Jeśli posiłkujesz się strachem, nie dasz rady przekroczyć pewnych rzeczy w swoim życiu i wtedy pojawia się nastawienie „jebać to“. W pewnych aspektach nam się poszczęściło, tym którzy nadal są na tym świecie. Wielu ludzi zaangażowanych w rocknroll przed czymś uciekało. Poszli w narkotyki, alkohol by złagodzić swój ból. Duża część - prawdopodobnie większość - fanów rocka to ludzie z problemami, którzy szukają sposobu by wyrazić siebie. Rozumieją gniew, ból, frustrację zespołu który występuje...Mogę zadzwonic do Ciebie za, powiedzmy pół godziny?
RIP: Tak, co jest?
Axl: Chcę po prostu coś zjeść.