Wywiad na wyłączność dla Popular 1. Z Izzym Stradlinem rozmawiał brazylijski korespondent, Thiago Sarkis. Wywiad został opublikowany 7 listopada 2008 roku.Czym się zajmowałeś przez ostatnie 2-3 lata? Czy możesz nam opowiedzieć o płytach „Miami” i „Fire”?Pewnie. Każdego roku tworzę nowy materiał. „Miami” – nagrałem lata temu w tym mieście, w starym studio, gdzie pracowali również James Brown, The Eagles i Fleetwood Mac, to fantastyczne miejsce. Po tym albumie, zrobiłem „Fire” – w bardzo krótkim czasie. To mniej skomplikowana wersja tego co zwykle robię.
Czy myślisz, że fani doceniają cię jako solowego artystę jakiego nie mogli poznać w czasach GNR?-Każda piosenka, którą nagrałem po odejściu z GNR to taki sam typ utworu jaki komponowałem będąc w GNR. Tylko wówczas, kiedy pracowałem nad jakimś kawałkiem, Axl i Slash dodawali swoje partie i to stawało się GNR. Gdy słuchasz moich solowych płyt, to te same pomysły i inspiracje, które miałem w GNR ale bez Slasha czy Axla. To po prostu wersje uproszczone.
Nad czym pracujesz teraz?-Obecnie jestem w kontakcie z Argentyńczykami, którzy chcą zorganizować nam trasę po swoim kraju a ja naprawdę chętnie bym to zrobił. Ostatnio nagrałem też kolejny album nazwany „Concrete”, który możecie dostać na iTunes.
Wcześniej mówiłeś o procesie komponowania w GNR. Od tamtej pory, Slash stał się ikoną, dzięki swojej postawie, wizerunkowi i stylowi jako gitarzysty. Niemniej jednak, ci fani, którzy śledzili waszą karierę od początku, wiedzą że byłeś jednym z głównych kompozytorów zespołu. Jakbyś opisał sposób w jaki pracowałeś z Axlem i Slashem w tamtych latach?-Była między nami chemia, która dobrze działała. Czasami praca szła ciężko i wolno, kiedy porównam ją do tego, co robię dzisiaj, ale najważniejszą sprawą było to, że rezultaty były bardzo dobre. Teraz, wszystko jest dla mnie łatwiejsze. O wiele prościej jest mi pisać dla mojej kapeli, ponieważ nie muszę omawiać wszystkiego z dwoma innymi osobami, kiedy chcę coś stworzyć.
Uważasz że twoją rolą w GNR było być tym kreatywnym twórcą, podczas gdy Slash funkcjonował przeważnie jako heros gitary?-Kiedyś przeczytałem, że Slash to ostatni heros gitary w historii (śmiech). No nie wiem, nie wiem jak się do tego odnieść.
Jaka była twoja relacja ze Slashem i muzycznie i prywatnie?-Muzycznie, wiele rzeczy robiliśmy razem i staraliśmy się włożyć w to więcej wysiłku niż inni (śmiech). Na gruncie prywatnym, braliśmy razem dużo narkotyków w latach 80-tych, a po jakimś czasie przestaliśmy. Nadal uważam go za kumpla i jesteśmy w kontakcie.
Wróciłeś do GNR w 2006 roku. Jak doszło do ponownego kontaktu z Axlem?-Nie wiem, to już 2 lata odkąd byliśmy w trasie po Europie... ciężko mi sobie przypomnieć... chyba dostałem numer telefonu do jego managementu... A nie, teraz sobie przypomniałem. Pojechałem do domu Axla, on potem do mnie zadzwonił bo mieli grać koncerty w NY, a ja zaproponowałem: „hej, dlaczego ja z wami nie gram? Mogłoby być super”. I zrobiliśmy to, a potem pojechaliśmy do Europy.
Czy rozwiązałeś wówczas problemy jakie z nim wcześniej miałeś?-Wiesz co, znam go już tyle lat, że jest między nami ta nić porozumienia. Dorastaliśmy w tym samym miejscu, w tej samej atmosferze, dlatego wierzę, że zawsze będzie między nami ten element przyjaźni.
Zawsze czytałem, że jesteś typem spokojnego, wycofanego człowieka, który nie lubi jeździć w trasy koncertowe albo spędzać za dużo czasu poza domem. Co się stało, że zapragnąłeś wrócić na chwilę do GNR?-Wiesz, jest taka specyficzna więź między wykonawcami i publicznością rockową, a ja miałem potrzebę, żeby znowu ją poczuć. Kiedy gramy takie utwory jak NT, MRB czy WTTJ, następuje natychmiastowe połączenie między zespołem a słuchaczami, to coś jakby wyładowanie elektryczne, a ja ponownie chciałem to przeżyć.
Jak się czułeś na swoim pierwszym koncercie z nowymi GNR?-Przyjechałem na lotnisko Heathrow i pojechałem vanem na Donnington Festival. Miałem koszmarny jet lag, ale wszedłem na scenę i od razu się lepiej poczułem. To magia.
Wiele zostało powiedziane o nowym składzie GNR. Jak byś porównał obecny zespół do klasycznego GNR?-Oni trzymają się bardziej razem niż my (śmiech). Ci goście to świetni muzycy. My mniej o siebie dbaliśmy.
Ale czy podoba ci się sposób w jaki zaaranżowali stare piosenki czy wolałeś je grane przez stary skład w stylu lat 80-tych, bardziej bezpośrednio i dziko?-Podczas tej trasy grywałem tylko 4-5 piosenek i nie widziałem za dużo z całego show. Więc, nie umiem powiedzieć.
Który kawałek GNR jest dla ciebie najbardziej wyjątkowy i dlaczego?-KOHD było świetne. Fakt, że zrobiliśmy ze starej melodii Boba Dylana wielki hymn, było naprawdę wyjątkowe.
Jak sobie radziłeś z graniem 4-5 utworów co koncert? Musiałeś się uczyć części z nich od nowa?-Tak, zapomniałem je prawie całkowicie. Musiałem się uczyć do nowa.
Który kawałek sprawiał ci najwięcej problemów?-NT, ciągle zapominałem tej części w środku, nie mam pojęcia czemu, w końcu to ja ją napisałem!
Słyszałem, że masz kontakt ze wszystkimi członkami klasycznego składu GNR. Jakie są wasze relacje?-Ze Slashem, Duffem, Mattem a nawet Stevenem, zdzwaniamy się czasem albo widzimy w LA czy gdzie indziej. Mamy bardzo dobre relacje, nadal jesteśmy przyjaciółmi.
Steven ostatnio często mówił o chęci reunionu w klasycznym składzie. Powiedz co o tym sądzisz i jak wygląda obecnie wasza relacja.-Steven wiedzie bardzo zawiłe życie.
Ale jeśli miałoby to nastąpić, rozważałbyś wzięcie udziału w reunionie?-Tak, oczywiście. Napisałem bardzo dużą część tego materiału.
Powiedziałeś kiedyś, że w momencie dołączenia Matta do zespołu, zatęskniłeś za stylem Stevena. Jakie różnice widziałeś między nimi?-Adler bardziej opierał swoją grę na przypadku, a Sorum był bardziej precyzyjny.
Czy czytałeś autobiografię Slasha?-Nie, nie czytałem. Słyszałem kiedyś coś na jej temat w radiu i mówili o niej raczej łaskawie.
Slash pisze w niej o ostatnich występach w których uczestniczyłeś zanim opuściłeś zespół, kiedy prosiłeś Axla żeby pojawiał się na czas.-Axl nadal się spóźniał. W 1991, było normą że opóźniał każdy koncert o minimum 2 godziny.
Dlaczego odrzuciłeś zaproszenie do zjednoczenia pod szyldem VR?-Chciałem żeby to był kwartet, Slash, Duff, Matt i ja, ale oni chcieli mieć wokalistę, a jak wiadomo, ci potrafią być całkiem problematyczni czasami. Więc po prostu zdecydowałem się iść nadal swoją drogą.
Czy to prawda że zasugerowałaś żeby to Duff zajął się wokalem w tej kapeli?-Tak, to byłoby lepsze.
Jak zareagowali na ten pomysł?-Wydaje mi się, że Duffowi się spodobał, ale Slash powiedział: „nie”.
Nie sądzisz że zatrudnienie Scotta Weilanda było najgorszą decyzją podjętą przez muzyków, którzy mieli tak wiele problemów z Axlem w przeszłości?-To bardzo zasadne pytanie, ale nie mam na nie odpowiedzi.
Było niemożliwe, żeby to się udało.-Nie wiem.
Tak jak wspominałem wcześniej, twój wizerunek to obraz człowieka spokojnego i wycofanego. Czy ciężko ci odpowiadać na pytania fanów GNR i dziennikarzy?-Jesteś pierwszym dziennikarzem z którym rozmawiam w tym roku, więc to nie jest coś, co bym robił jakoś często (śmiech).
Aha, dzięki (śmiech).-W ostatnich latach ograniczyłem się do wydawania jednego albumu rocznie przez iTunes. Nie udzielam żadnych wywiadów.
A jak się czujesz jako były członek największej rockowej kapeli w historii?-To szaleństwo, kiedy idę do sklepu kupić kable do gitary, a młody pracownik próbuje mi sprzedać Les Paula sygnowanego przez Slasha (śmiech). Gość mnie pyta: „czy widział pan już nowego Les Paula Slasha?” Mówię, że nie, a on na to: „dzisiaj właśnie nam przywieźli pięć sztuk w dostawie! (śmiech)
To musi być dziwne uczucie, ale z drugiej strony, wyobrażam sobie że czujesz się dobrze z tym że byliście częścią tego samego zespołu.-Tak, czuję się z tym dobrze.
Link:
http://chinese-democracy.blogspot.com/2008/11/exclusive-interview-with-izzy-stradlin.html