Jeden na jeden z gitarzystą GNR, Izzym Stradlinem (Superstar Facts & Pix - No.16 - 1988)Jak wyglądały pierwsze próby z tym składem? Była chemia między wami?Izzy: O tak, skumplowaliśmy się. Mieliśmy próby przez 3 dni i zaraz potem wyjechaliśmy na trasę po klubach, jak punkowcy. Duff miał kontakty w Seattle, więc wystartowaliśmy. Zapakowaliśmy wszystkie graty do tego wielkiego auta, po czym po 300km samochód się popsuł. Nie mieliśmy prawie żadnej kasy przy sobie, ale zarzuciliśmy gitary na plecy i łapaliśmy stopa. Chłopie, co za wyprawa w naszą pierwszą trasę! Ale publika dobrze reagowała i wtedy naprawdę zaskoczyło. Graliśmy co się dało, kawałki Elvisa, bluesowe etc. Niczym ani nikim się nie przejmowaliśmy, po prostu chcieliśmy występować.
Slash tłumaczył mi jak potraficie zaszaleć na scenie, a jednocześnie trzymać fason.To efekt nieustannego jeżdżenia w trasy. Rozwijasz w sobie ten fason. Kiedy grasz to tracisz poczucie czasu i wtedy go głosu dochodzi twoja podświadomość, jakby ciało grało, ale głowa była w zupełnie innym miejscu... miliony kilometrów od ziemi. Na szczęście, wszystko działa dobrze .
Kiedy was obserwowałem, byliście w trakcie szalonej improwizacji, Slash dawał z siebie wszystko, Axl tańczył, a Steven z Duffem odpłynęli w swój świat. A jednak w pewnym momencie potrafiliście skończyć wszyscy razem jednocześnie!To niesamowite. Wtedy kiedy nas widziałeś, w Felt Forum w NY, to był rzeczywiście dobry koncert. Bo wiesz, czasem zdarza nam się srogo mylić podczas występów. Dawniej tak dawaliśmy czadu na żywo, że kończyło się to upadkiem ze sceny. Czasem zeskakiwaliśmy z niej specjalnie. Nie da się wtedy trzymać fasonu!
Widziałem dzieciaki wśród publiki, miażdżone naporem tłumu pod sceną, wyciągane przez ochroniarzy. Inne z kolei niesione były na rękach tuż przed waszymi oczami. Czy tak jest na każdym koncercie?To i tak był jeden ze spokojniejszych występów. W Europie, jest jak na meczach. Dzieciaki wyskakują z publiki i lądują na scenie co chwilę.
Jak udaje się nie przerywać grania?Nie jest łatwo. Wielokrotnie gdy gram, wówczas jakiś wielki małolat napiera na mnie z prędkością 150km na godzinę. Nie umiem sobie wyobrazić jak to może wyglądać od strony tłumu, ale jestem pewien, że to dodaje pieprzu do naszego show. Kiedy te młodziaki przebiegają obok mnie, a ja ich nawet nie widzę, dostaję takiego zastrzyku adrenaliny, że byś nawet nie uwierzył.
To naprawdę niebezpieczne!Jasne. Ale życie na krawędzi to definicja rocka.
Też to lubię. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy gdy gra GNR.Już nawet nie wiemy, co się wydarzy za minutę. Nie używamy już setlist.
Kiedy Axl wjechał na scenę rowerem, ludzie oszaleli!Nie miałem pojęcia, że to zrobi. Zaskoczył mnie.
Czy ten wasz mariaż twardego rocka z punkowym zacięciem to celowe działanie?To właśnie ten punkowy sznyt nas nakręca. Uwielbiam energię tych wczesnych
punkowych dni
Oni bez wątpienia zatrzęśli rockowym światem, mimo że wielu z nich nawet nie umiało grać na instrumentach. Co było świetne to fakt, że pokazali rockowemu establishmentowi środkowy palec. Wy jesteście znakomici, bo macie w sobie również ten bunt, a dodatkowo potraficie grać. Prawda. To był przerost formy nad treścią w przypadku wielu z tych kapel, ale i tak nadal je lubię. My wyrzucamy z siebie agresję podczas gry. To jak terapia. Stan euforyczny.
Padasz na twarz po takim występie?To uczucie trzyma cię jeszcze długo po tym jak zejdziesz ze sceny. Nie możesz spać, bo jesteś napompowany przez wiele godzin. Nie znam drugiego takiego uczucia. Zwykle podczas trasy próbuję się przespać cztery czy pięć godzin dziennie. Czasem to niemożliwe, wówczas śpię dwie lub trzy, a gdy mamy wolne, to przekimam cały dzień! To przywraca moje ciało do normalności.
Czy zespół nauczył się dyscypliny podczas trasy koncertowej? Tyle jeździcie... naprawdę musicie o siebie dbać.Już tak nie wariujemy jak kiedyś. Teraz wiemy co należy robić i to robimy. Co jest fajne, to poznawanie tych wszystkich muzyków, których słuchamy. Czad! Najlepszy był Rick Nielsen z Cheap Trick. Bawił się z nami na show w Rockford i totalnie się nawalił. Koniec z tequilą, Rick! Wiedziałem, że będą problemy jak się pojawił ten trunek. Co za dzikus! Uwielbiamy go. Kiedy odjeżdżaliśmy, spał na podłodze.
A kogo chcielibyście jeszcze poznać?Kolesi ze Stonesów... jeszcze nie było okazji.
Czy naprawdę będzie 15-minutowa piosenka na waszym następnym albumie, z syntezatorami i smyczkami?(śmiech) Może tak być, rozważamy to. Ciągle się kłócimy i zmieniamy zdanie z dnia na dzień.
Jeden z nowych kawałków, Used To Love Her, powinien wywołać ostre reakcje ze strony środowisk feministycznych.A niech protestują.
Stonesi zostali skrytykowani za Black & Blue.Dobra, dobra, pamiętam. “Kiedyś ją kochałem, ale musiałem ją zabić” to żart. Słuchałem kiedyś radia, gdzie jakiś gość marudził o tym jak jego damula go źle traktuje. Miałem chęć wziąć ten odbiornik i rozwalić o ścianę. Co za użalanie się nad sobą! Co za oferma! Więc napisaliśmy nowy tekst do tej historii, z lepszym zakończeniem. To taka piosenka w nowojorskim stylu.
Szybkie fakty o Izzym
Wzrost: 180 cm
Waga: 64 kg
Obecnie mieszka : za granicą
Ulubiona piosenka: "(I Can't Get No) Satisfaction" Rolling Stones
Ulubiony zespół: Smack (Finlandia)
Ulubione style muzyczne: Od klasyki do punku
Ulubione miasto: Amsterdam (Holandia)
Ulubiony aktor: Malcolm McDowell
Ulubiony film: Tommy
Ulubione jedzenie: indiańskie
Ulubiony sport: trasy koncertowe
Ulubiona książka: Czytam książki filozoficzne
Szukam w dziewczynie: Wartości
Wymarzona randka: W domu mojej dziewczyny
Ulubione w podróżowaniu: Poznawanie tych wszystkich dziwaków
Znienawidzone w podróżowaniu : Nieprzewidziane wydatki
Pierwszy koncert: David Cassidy
Pierwszy ulubiony zespół: Three Dog Night
Poprzednia praca: Nielegalna
Gdybyś nie robił, tego co robisz, to: Nie chcę o tym myśleć
Najbardziej kręci: Muzyka i samo życie
Sam o sobie: Cichy, elokwentny kłamca
Link:
https://www.oocities.org/rattlesnake_suitcase/izzysfacts88.htm