Były gitarzysta GN'R, Gilby Clarke udzielił niedawno wywiadu podczas podcastu "Distortion" Dave'a Higginsa, w którym opowiedział między innymi o swoich początkach w zespole oraz o jego nadchodzącym solowym krążku:
O tym w jaki sposób stał się producentem płyt takich zespołów jak "The Bronx" i "LA. Guns"" Gdy mieszkałem jeszcze w Hollywood to zajmowanie się dźwiękiem było tak właściwie moją pracą. Realizowałem koncerty w "the Roxy", "the Whisky", "Lingerie" czy chociażby "Madame Wong's". Pamiętam, że zajmowałem się producerką już za czasów mojego pierwszego zespołu i Kim Fowley po usłyszeniu efektów powiedział mi: "Gilby masz do tych rzeczy bardzo dobre ucho, powinieneś się tym zajmować zaowodowo". Osobiście wydaję mi się, że proces stania się zawodowym producentem powinien zacząć się od zrozumienia technicznych tajników nagrywania płyt. Później trzeba jeszcze zacząć czuć aranżację i nauczyć się jak sprawić, by piosenki brzmiały o wiele lepiej. Ponadto, ważną kwestią jest zrozumienie psychologii różnych zespołów- czyli jak z nimi pracować i jak wydobyć z nich to co najlepsze. Producent, musi także posiadać umiejętność odpowiedniego inspirowania innych ludzi. Kiedy zaczynałem się udzielać w tym interesie, to wszyscy ludzie praktykowali nauki starej szkoły i krytykowali wszystkich muzyków z góry na dół, wmawiając ludziom, że nie potrafią grać i że z czymś takim nigdy nie zwojują świata. Ja używałem kompletnie innych metod. Osobiście uważam, że nie trzeba być wybitnym muzykiem, by stworzyć genialne płyty. Jeśli tak by było, to na pewno nie cieszylibyśmy się The New York Dolls czy Sex Pistols. Ludzi trzeba po prostu odpowiednio zainspirować. Ktoś może nie posiadać umiejętności Steve'a Vaia w grze na gitarze, ale na pewno potrafi zrobić coś, czego Vai nie potrafi.
O tym jak wyglądał u niego proces nauki piosenek GN'R przed debiutanckim występem:" Cóż, od dnia w którym zadzwonił do mnie Slash, do dnia pierwszego występu były tylko dwa tygodnie, więc rozłożyłem to sobie, 15 piosenek na jeden weekend. Pamiętam, że to wszystko zaczęło się po koncercie Micka Taylora w "Lingerie", podczas którego zajmowałem się dźwiękiem. Slash zadzwonił do mnie chwilę po koncercie i poprosił żebym wpadł do niego i chwilę pograł. Pojammowaliśmy razem przez trzy dni, a pod koniec trzeciego powiedział: "Okej, zagrasz z nami na koncercie. Naucz się wszystkich piosenek i widzimy się za tydzień." Wiedziałem, że zespół miał już przećwiczone wszystkie utwory, więc domyślałem się, że ogrywanie ich znowu z nowym gościem jest ostatnią rzeczą jaką chcieliby robić. Siedziałem więc w domu i korzystając z słuchu uczyłem się tych wszystkich piosenek. Pamiętam, że dzień przed koncertem dalej nie potrafiłem rozgryźć partii rytmicznych do "Estranged", więc zadzwoniłem do Dizzy'ego o jakąś poradę. Dizzy powiedział mi wtedy "Jeśli masz jakieś problemy, to zajrzyj przecież do naszego notesu z chwytami". Okazało się, że wszystkie chwyty i riffy mieli zapisane w książeczce, a ja jak głupi próbowałem wszystko ogarniać ze słuchu..
O tym jak czuł się podczas pierwszych momentów w zespole:"Od samego początku wiedziałem na co się piszę. Wiedziałem, że Izzy był ogromną częścią zespołu, ale w żadnym stopniu nie miałem zamiaru go po prostu zastąpić. Próbowałem znaleźć moje miejsce w zespole, mój wokal i przede wszystkim, mój sposób gry. Taki właśnie jestem. Cały zespół mnie w tym wspierał, nikt nie mówił mi: "ubieraj się tak i tak na scenę" czy "graj te partie tak i tak" Pamiętam, że gdy dołączyłem do zespołu, to akurat przenosiliśmy się całkowicie na występy arenowe, a następna część trasy była już całościowo stadionowa. To była też nowość dla reszty chłopaków, odkrywaliśmy nowe rzeczy i wydaję mi się, że wszyscy byli lekko przestraszeni tym co się działo."
O jego występie z GN'R podczas koncertu ku pamięci Freddiego Mercurego:" Po tylu latach, dalej mogę śmiało powiedzieć, że był to najlepszy koncert w jakim kiedykolwiek brałem udział, ponieważ wychowywałem się na muzyce QUEEN. Ponadto, poznałem wtedy Micka Ronsona i Davida Bowiego których byłem olbrzymim fanem!"
O jego nadchodzącym solowym albumie:"Na sam początek muszę Ci przyznać, że nawet nie zorientowałem się jak dużo czasu minęło od mojego poprzedniego albumu. To było bodajże w 2003! Przez te wszystkie lata tworzyłem jakieś piosenki, współpracowałem z dobrymi basistami i perkusistami, ale kompletnie tego nie czułem. Podczas tworzenia zazwyczaj odczuwałem coś w stylu "Kurde, robie to na siłę, to nie powinno tak brzmieć." Ale, gdy zacząłem tworzyć w tym roku, to coś się chyba we mnie przełamało. Wydaję mi się, że stałem się lepszym muzykiem, lepszym gitarzystą, lepszym wokalistą i lepszym tekściarzem. To dalej czysty rock'n roll, ale stałem się w nim lepszy."
źródło:
http://www.blabbermouth.net/news/gilby-clarke-on-replacing-izzy-stradlin-in-guns-n-roses-people-say-more-about-it-now-than-they-did-back-then/newsa podrzucił: mafioso