Buckethead – geniusz w białej masce Tekst z 20 lutego 2018 Żył sobie kiedyś w spokojnej mieścinie nazywanej Los Angeles pewien chłopczyk. Był chorobliwie nieśmiały, ale miał jedną niesamowitą umiejętność…
Nazywał się Brian Patrick Carroll. Oto jego niezwykła historia.
Brian przyszedł na świat prawdopodobnie 13 maja 1969 roku, choć co do dokładnej daty nie ma pewności. Mówi się, że dorastał na farmie, otoczony krowami i kurami, nad którymi opieka dawała mu radość.
Z czasem ów smutny człowiek odnalazł się w muzyce, a biała gitara stała się jego najlepszą przyjaciółką. Sposobem na wyrażenie bólu. Pewnego dnia, chcąc rozweselić Briana, ktoś zabrał go do Disneylandu. Wizyta tam wzbudziła w chłopcu pragnienie posiadania własnego parku, który nazywałby się Bucketheadland.
Dzisiaj Brian jest dorosłym człowiekiem i objeżdża świat, grając na swojej białej gitarze i wykonując Robot Dance.
Ta osobliwa historia mogłaby się wydawać podejrzana i niegodna uwagi, gdyby nie to, że człowiek, o którym mowa, jest prawdziwym geniuszem gitary elektrycznej.
Na wstępie przyjrzyjmy się jednak jego pochodzeniu – co, mówiąc na marginesie, wcale nie jest łatwym zadaniem. Otóż Brian, jako się rzekło, przyszedł na świat w roku 1969 nieopodal Los Angeles. W wieku lat zaledwie dwunastu zaczął grać na gitarze w sklepie w Huntington Beach, którego był stałym bywalcem. Jakiś czas później zaczął pobierać lekcje u Paula Gilberta z Racer X. Brian był nadzwyczaj utalentowany i spotkanie z tak wielkim wirtuozem okazało się dla niego niezwykle owocne.
Skąd wziął się tak specyficzny wygląd?, zapytacie.
Otóż wszystko zaczęło w bardzo normalny, można by nawet powiedzieć: pospolity sposób. Pewnego dnia nieśmiały, unikający ludzi chłopiec, który spędzał niemal całe dnie zamknięty w swoim pokoju, marząc o Disneylandzie, wybrał się do kina na „Halloween 4”. Jako że szczególne wrażenie wywarł na nim Michael Myers, postanowił pójść w jego ślady i sprawić sobie białą maskę. Wieczorem wybrał się do KFC. Włożył sobie tamtejszy kubełek na głowę i… tak już zostało.
Abstrahując od wszelkich ekscentrycznych zachowań, należy powiedzieć, że Buckethead jest genialnym i szokująco kreatywnym artystą. Jeżeli chodzi o technikę, można go porównywać do takich gigantów jak Steve Vai, Yngwie Malmsteen czy właśnie Paul Gilbert. Brian ma na swoim koncie imponującą ilość albumów – zarówno solowych, jak i nagrywanych z zespołami. Ich liczba przekracza 400 (!).
Buckethead może się także pochwalić współpracą z wieloma uznanymi artystami (wymieńmy chociażby Guns N’ Roses, Iggy’ego Popa, Viggo Mortensena) oraz autorstwem ścieżek dźwiękowych do filmów i gier komputerowych (np. „Mortal Kombat”). Swego czasu jego nazwisko wiązano również z Ozzym Osbourne’em, ostatecznie jednak do współpracy nie doszło – powód podług Ozzy’ego był taki, że Buckethead nie zgodził się na zmianę swojego scenicznego wizerunku.
Gatunkowe sklasyfikowanie twórczości Bucketheada jest nie lada wyzwaniem. Prawdopodobnie należałoby określić ją jako muzykę eksperymentalną. Jest tam i funk, i heavy metal, i elektronika, i blues… A wszystko to grane na gitarze Gibson Les Paul. Swego czasu powstał zresztą dedykowany Brianowi model – Gibson Buckethead Signature Les Paul, oczywiście biały.
Tak imponujący dorobek jest owocem rozlicznych artystycznych inspiracji. U podstaw legła, rzecz jasna, nauka u Paula Gilberta, ale duży wpływ mieli na Bucketheada również tacy muzycy jak Jimi Hendrix, Michael Jackson, Mike Patton, Yngwie Malmsteen, Randy Rhoads, Eddie Van Halen, The Residents oraz Angus Young. Do ich grona należy dołączyć postacie z pozamuzycznego świata – Michaela Jordana i Bruce’a Lee, który zaraził Briana miłością do sztuk walki.
Buckethead to ze wszech miar dziwna postać. O jego życiu wiadomo naprawdę niewiele – także dlatego, że on sam skrzętnie ukrywa szczegóły. O sobie mówi Buckethead, nigdy Brian, i ma uczulenie na relacje międzyludzkie. O tym ostatnim przekonali się na własnej skórze Axl Rose i inni muzycy Guns N’ Roses, Ozzy Osbourne, a także wszyscy, którzy orbitują wokół Carrolla.
Krążą słuchy, jakoby Buckethead cierpiał na zespół Aspergera, ale są to jedynie pogłoski. Nie ma natomiast wątpliwości co do tego, że postać muzyka jest dzisiaj doskonale wykrystalizowana. Tak doskonale, że z czasem narodził się Death Cube K – anagram słowa „Buckethead”, którym gitarzysta podpisuje część swoich utworów. Na stronie internetowej Bucketheada czytamy:
„Wielu ludzi wierzy, że Death Cube K jest oddzielną istotą, wyglądającą jak negatyw Bucketheada w czarnej masce w stylu Dartha Vadera. Ten twór jest obsesją Bucketheada i prześladuje go w koszmarnych snach”.
Buckethead to postać nietuzinkowa – i z artystycznego, i z czysto ludzkiego punktu widzenia. W dużej mierze przyczynia się do tego podwójna osobowość, przywodząca na myśl postacie jak Sentry czy Doktor Jekyll.
„Gram dziwne rzeczy”, powiedział kiedyś Buckethead, „i gdybym wyglądał normalnie, to by się po prostu nie sprawdziło. Dopiero jako ekscentryk otwieram się na tysiące możliwości”.
Na podstawie:
http://losbuffo.com/2018/02/20/buckethead-chitarra-bianca/