Właśnie parę godzinek temu wróciłem z tego koncertu. Zostałem w Nottingham jeden dzień dłużej, aby zwiedzić nieco miasto. Wracając do koncertu, to o wiele lepiej zagrali w Polsce. i Sebastian Bach, i Gunsi.
Ogólnie ponad dwie godziny spóźnienia. Wyobraźcie to sobie: zamknięta hala, zadymiona jak cholera, a ja po 24 godzinnej podróży na koncert. Kiedy rozpczęli grać o 22.30, już zasypiałem...
Welcome to the Jungle mnie pobudziło jak cholera... Jednak Axl nie miał dobrego dnia. Koncert był średni, na prawdę, nie zagrali go dobrze. Axl nie miał humoru, a standardowo, jak na angielskie koncerty przystało, ktoś rzucał czymś na scenę. Axl poprosił o wyrzucenie jakiegoś kolesia. Ogólnie można było odczuć, że grali, aby grać... Dopiero końcowe Nightrain i bisowy Paradise City były zagrane rewelacyjnie. A co do samego bisu, to publiczności za bardzo na nim nie zależało. Część osób wyszła, a Ci co pozosali, jakoś tak mrawo czekało na biz. Gunsi wyszli, bo przecież... pokaz fajerwerków był już przygotowany, ale zagrali tylko solówkę i wspomnianie Paradise City. Nie było Madagascar, bo i nikt tego nie chciał... Ogólnie, to wiele brakowało do naszego polskiego koncertu Gunsów!
Tak ok. 22 zrobiło się ciekawie, kiedy publicznośc po 1.5 h oczekiwania na gwiazdę wieczoru, z nudów się pobiła. A potem dziewczyny prześcigały się w ukazywaniu swoich piersi
Oczywiście do kamery i wszystko było z zoomem na telebimie
Ps. Mam nagrane 40 minut kamerą cyfrową, którą udało mi się wnieść. Jakość super. Zarówno dźwięk i wizja. A więc jak zgram, to puszczę jakiegoś linka