Appetite For Destruction



Data wydania: 21 Lipca 1987
Producent: Mike Clink
Miksowanie: Steve Thompson, Michael Barbierok
Nagrane w: Rumbo Studios, Take One Studio, Can Am Studio
Oryginalna okładka: Robert William
Single: It's So Easy, Welcome To The Jungle, Sweet Child O' Mine, Paradise City, Nightrain

Kilka faktów:

- Appetite For Destruction dotarł do pierwszego miejsca na liście Billboard 23 Lipca 1988
- płyta utrzymywała się na pierwszym miejscu list przebojów w USA przez 5 tygodni
- Guns N' Roses otrzymali za tę płytę nagrodę od RIAA za sprzedaż 15 milionów kopii 16 marca 1999
- pierwotna okładka została zastąpiona przez tą, którą aktualnie możemy zobaczyć

Recenzja:

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że właśnie zabieram się za recenzowanie jednego z najlepszych i najlepiej sprzedających się debiutów w historii rock'a, dlatego pragnę byście czytając tą recenzję pamiętali o tym "szczególe". Guns N' Roses - kto nie słyszał o tak znanym zespole? Chyba nikt. Praktycznie całą swoją popularność zawdzięczają właśnie tej płycie(chodź nie do końca). Mimo wszystko nie przyszło im to tak łatwo i szybko, jakby się mogło wydawać. Długo przed wydaniem tego bestsellera chłopaki tułali się po klubach, szukając jakiegoś miejsca, gdzie za marne grosze mogliby zaprezentować swój materiał. W końcu jednak, po kilkuletniej pracy udało im się podpisać kontrakt i wydać płytę. Chyba nikt nie spodziewał się takiego sukcesu, a dziwne, bo krążek jest naprawdę wspaniały! Mnie osobiście już pierwsze dźwięki ‘Welcome To The Jungle" bardzo zainteresowały i tak zostało do końca. Sam utwór jest bardzo ciekawy, opowiada o przeżyciach Axl'a, po tym jak przeprowadził się do Los Angeles. Już tutaj wokalista pokazuje to, co później będzie znakiem rozpoznawczym jego głosu, a mianowicie ciekawy falset, oraz przedziwne dźwięki, które nie są słowami. "Welcome To The Jungle" oprócz tego, że został wydany na singlu, to służył jako podkład do wielu filmów, co zaowocowało jego dość dużą popularnością. Później jest "It's So Easy" kawałek, który obecnie dość często gra Velvet Revolver(zespół kilku byłych muzyków GN'R), jednak nie jest to, to, co można usłyszeć na tej płycie, a mianowicie genialny kawałek z jeszcze lepszymi zwolnieniami. Tutaj też Rose pokazał, że potrafi śpiewać też nieco niżej, niż zawsze. "Nightrain" ponownie zaczyna się bardzo ciekawie i ponownie tak już zostaje do jego końca. Z początku może się jednak wydawać dość powolnym Rock N' Roll'owym kawałkiem, jednak w refrenie znacznie przyspiesza, co jest zdecydowanie plusem. Do tego są tu wręcz wyśmienite solówki, lecz jak może być inaczej, jeśli gitarzystą jest niejaki Slash? Kolejne Tracki ( "Out Ta Get Me" i Mr. Brownstone") są po prostu kolejnymi wspaniałymi utworami. Drugi z nich opowiada o narkotykach, a dokładniej o tym, jakie to one są złe. Po "szóstce" pewnie spodziewacie się kolejnego super kawałka? A no nie, bo "Paradise City" to jest hymn! Genialny refren i świetne przyspieszenie na końcu sprawiły, że teledysk(też całkiem niezły) był(i wciąż jest) wałkowany przez telewizje muzyczne. Mimo wszystko "My Michelle" wcale mu nie ustępuje. Powiem nawet, że pod wieloma względami jest lepszy(a właściwie lepsza :]). Zaczyna się bardzo spokojnie, po czym słyszmy cały zespół w akcji, punktem kulminacyjnym utworu jest jednak refren, bo to w nim słyszymy cudowne przyspieszenie, którego w żaden sposób nie dało się lepiej zagrać! "Think About You" jest odwrotnością, jeśli chodzi o budowę wcześniejszego kawałka, ponieważ zaczyna się bardzo szybko, a w refrenie zwalnia. Jak by nie było wyszło bardzo fajnie. Znajomością "Sweet Child O'Mine" może się pochwalić już nieco większe grono, bowiem ten utwór był na pierwszym miejscu listy bilboardu. Mogę o nim powiedzieć tyle, że jest bardzo dobrą (ba nawet więcej niż tylko bardzo dobrą) balladką. Wiele osób jest pod wrażeniem sola z tego track'a, ale jakby się mocniej wsłuchać, to praktycznie cała t płyta jest przepełniona równie pięknymi popisami gitarowymi. Wersja "You're Crazy" z tej płyty jest jedną z dwóch, jakie nagrał ten zespół. Ta jest dużo szybsza i na pewno bardziej rock'owa od tej umieszczonej na "Lies" rok później. Jest to chyba najszybszy utwór na płycie i chociażby z tego powodu jest godny posłuchania. Kolejny jest "Anything Goes". Właściwie nie wiem, co o nim napisać, bo nie wyróżnia się nadto, ale myślę, że jakby go dać na płytę innego rock'owego zespołu to byłby w czołówce najlepszych kawałków. W ten sposób dobrnęliśmy do końcówki krążka( a szkoda!). Na końcu czeka nas jednak całkiem ciekawa niespodzianka pod postacią "Rocket Queen". Co prawda nie jest ani typowy rocker, ani też nastrojowa ballada, a mimo to ma w sobie coś, co przyciąga. Myślę, że jest to cudowny refren i te zmiany tempa w drugiej jego części. Ten utwór jak każdy inny z "Appetite For Destruction" zasługuję na więcej, niż chwilę uwagi! Niestety w tym momencie album się kończy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by nie włączyć go ponownie, bo jak tu nie uzależnić się od takiej płyty? Na koniec chciałbym jeszcze dodać, że album pewnie nie osiągnąłby tak ogromnego sukcesu, gdyby nie... skandale, w które był zamieszany zespół, a głównie wokalista Axl Rose. Ot chociażby jego imię. Prasa szybko doniosła o tym, że po zmianie liter wychodzi oral sex, albo skrót jego pełnego imienia to WAR. Myślę, że lepiej zrozumiecie o co mi chodzi jeśli spojrzycie na pierwszą, szybko ocenzurowaną okładkę płyty, która przedstawia robota, który właśnie zgwałcił jakąś panienkę. Mnie osobiście mało interesuje cała otoczka gdy słucham tego krążka, ponieważ gdy to robię, nie myślę o niczym innym, jak tylko o nim. Polecam go każdemu!

Recenzję napisał: wickerman

Komentarze

Brak komentarzy
Aby dodać komentarz musisz się zalogować