Jak było na U2? bo chyba ktoś stąd był ;>
Ja byłam! I może niedługo uda mi się na tyle ogarnąć wczorajsze emocje, żeby coś napisać w tym temacie
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
U2, 06.08.2009, Stadion Śląski w Chorzowie - byłam, obejrzałam, oniemiałam… Wczorajszy występ był przecudownym, rewelacyjnie wyreżyserowanym widowiskiem! Mega-scena, idealnie dobrane światła, świetne nagłośnienie i ten najważniejszy czynnik – zespół w bardzo dobrej formie! Tych czterech zwyczajnych facetów z Irlandii, bez cienia gwiazdorskiego zadęcia, dało wczoraj takie show, że wśród ok. 70 tys. widzów zgromadzonych na stadionie nie było chyba nikogo, na kim nie zrobiłoby ono wrażenia!
Setlista imo bardzo ok., część utworów z nowej płyty –
No Line On The Horizon,
Magnificient,
Get On Your Boots ,
I’ll Go Crazy If I’ll Don’t Go Crazy Tonight (w rewelacyjnej, dalekiej od oryginału strasznie energetyzującej aranżacji),
The Unknown Caller. A co poza tym? Stare, dobre, wciąż niesamowicie brzmiące kawałki! Na początek
Beautiful Day (jeden z moich ulubionych), który sprawił, że widownia oszalała! A potem było tylko coraz bardziej gorąco:
Elevation, New Year’s Day , I Still Haven't Found What I'm Looking For (zakończone
Stand By Me – chyba najgłośniejszy chór tego wieczoru
),
Stuck In A Moment You Can't Get Out Of (po koncercie uwielbiam ten kawałek jeszcze bardziej…
),
The Unforgettable Fire, City Of Blinding Lights, Vertigo, Sunday Bloody Sunday (też BARDZO głośny "chórek"
),
Pride (In The Name Of Love), MLK, Walk On i One.
Dwa utwory z powyższych sprawiły, że wczorajszy wieczór był dla mnie naprawdę magiczny… Pierwszy to
New Year’s Day - przy pierwszych taktach, kiedy cały stadion zamienił się w wielką biało-czerwoną flagę, ciary przeszły mi po plecach i rozeszły się po całym ciele… To trzeba było zobaczyć! Wiem, zaraz znajdą się malkontenci, twierdzący że pomysł był wtórny
Owszem, może i był taki, ale to „wtórne” wykonanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania – już tam, z mojego miejsca na płycie, wyglądało to niesamowicie, ale to, co zobaczyłam dzisiaj na zdjęciach w necie, po prostu mnie zamurowało…
Drugi to
One… Wykonane przy wygaszonych wszystkich światłach – pozostał tylko na telebimie przepiękny Księżyc w pełni, który świecił wczoraj nad Chorzowem i tysiące włączonych ekranów komórek… Emocje niesamowite!
W międzyczasie było jeszcze chóralne odśpiewanie Happy Birthday i Sto Lat! dla The Edge’a i szampan na scenie
Na bis chłopaki zagrali
Ultraviolet (Light My Way), With Or Without You (mmm….uwielbiam…) i
Moment Of Surrender.
No i scenografia… Przy każdym kawałku inna, a każda równie niezwykła – cudowne efekty świetlne!
Koncert trwał w sumie nieco ponad 2 godziny, a mnie wydawało się, że dopiero co się zaczął, a tu już chłopaki ostatecznie schodzą ze sceny…
Ale najważniejsze, że żegnając się z nami, Bono powiedział “Do zobaczenia!” – trzymam go za słowo!
A potem światła zgasły i skończyła się kolorowa bajka, a zaczął nocny koszmar powrotu do domu
Podsumowując, to najlepszy koncert, na jakim kiedykolwiek byłam i póki co, nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że jakikolwiek inny mógłby go przebić – chyba, że kolejna trasa U2
- a o przeżytych wczoraj emocjach najlepiej świadczy fakt, że po ponad 28 godzinach bez snu na siłę położyłam się do łóżka i zmusiłam do zaśnięcia na całe 3 godziny
Chyba przyswoiłam za dużą dawkę adrenaliny
Jedno jest pewne – wczorajszego wieczoru nie zapomnę do końca życia! Rewelacyjna muza, niesamowity klimat, a przy mnie ktoś, kto „zaraził” mnie U2...