Tylko Rock 10-1996
Neurotic Outsiders - Chemioterapia.
Rozmowa z Duffem McKaganem
Z basistą Guns N' Roses, Duffem McKaganem, rozmawiałem przede wszystkim o Neurotic Outsiders. O nowym zespole, który Duff założył razem z perkusistą Gunsów Mattem Sorumem, gitarzystą Steve'em Jonesem z Sex Pistols i basistą Duran Duran Johnem Taylorem. A także o debiutanckiej płycie grupy, zatytułowanej po prostu Neuriotic Outsiders. No ale przecież nie mogłem nie wykorzystać takiej okazji. Zadałem takie parę pytań o Guns N' Roses... Wywiad z Duffem to sama przyjemność. McKagan odpowiada na pytania pewnie, szybko i konkretnie. Co prawda trudno zaliczyć go do ludzi wyjątkowo rozmownych czy elokwentnych. Ale w jego krótkich, kilkuzdaniowych odpowiedziach jest zawsze dokładnie to, o co chodzi. Było coś jeszcze, co bardzo ułatwiło rozmowę. Duff był cały czas na luzie. A jednocześnie ani przez moment nie czuło się w nim nic z pozy wielkiej gwiazdy. Ta jego swoboda udzieliła się takie mnie. W efekcie wywiad momentami przeradzał się raczej w luźną wymianę zdań...
- Historia Neurotic Outsiders zaczęła się na jakimś koncercie charytatywnym w klubie Viper Room w Los Angeles...
- Wiesz o tym? To dobrze... Widzisz, my wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Pewnego dnia ktoś zadzwonił do Matta i poprosił go o zorganizowanie koncertu na rzecz faceta, który zachorował na raka i potrzebował forsy na chemioterapię. Matt przekręcił naj-pierw do Johna i Steve'a, potem do mnie. No a ponieważ John gra na basie, mnie zapro¬ponował grę na gitarze. Spotkaliśmy się na kilka godzin przed występem. Przygotowaliśmy kilka piosenek. Wszystko zdarzyło się niezwykle szybko. Zagraliśmy ten koncert, no a po nim szef Viper Room zaproponował nam, żebyśmy zaczęli regularnie grywać w poniedziałkowe wieczory...
Dlaczego zdecydowałeś się na pracę w zespole? Nie kusiło cię, żeby nagrać kolejny album solowy?
- Wiesz, mój solowy album... On po prostu się przydarzył. Piosenki, które trafiły na „Believe In Me nagrywałem przez kilka lat. Niektóre z nich były bardzo osobiste. Zagrałem parę koncertów. Potem zeszli się Guns N'Roses Później, gdy znów znalazłem trochę wolnego czasu, zadzwonił do mnie Matt i wciągnął do Neurotic Outsiders. No a teraz znów schodzą się Gunsi... Ale na pewno znajdę jeszcze czas na to, żeby przygotować jakąś płytę solową. Tylko, że nie zamierzam się z tym spieszyć. Nie robię nic na siłę...
- To, że ty i Matt gracie razem ze Steve'em Jonesem, wydaje mi się dość naturalne. Ale John Taylor? Z Duran Duran?
- Co ty, John jest ZA***STY! Świetnie gra na basie...
- Naprawdę?
- Jasne. Tylko, że nigdy nie miał szansy tego pokazać. Nigdy nie graf w żadnym pieprzonym rockowym zespole...
- Z tego, co wiem, Steve i John przygotowywali swoje solowe płyty. Co stało się z ty¬mi materiałami? Może wykorzystaliście niektóre z ich piosenek?
- Gdzie tam. Były beznadziejne. Wszystkie wywaliliśmy (śmiech).
- Serio?
- No nie... Prawdę powiedziawszy John wydaje swój album w najbliższym czasie. Ale nie chce robić z tego żadnej wielkiej afery. Dlatego chce udostępnić swój materiał przez komputer w sieci Internet. A Jonesie... W pewnym momencie Steve powiedział: „Pieprzyć moją solową płytę! Bierzmy się za te piosenki razem...
- Na płycie podzieliliście się funkcją wokalisty. Co decydowało o tym, kto śpiewa daną piosenkę? Rodzaj głosu? Może to, kto byt jej autorem?
- Pytano mnie o to już parę razy... Nie mam pojęcia. Nikt z nas specjalnie się nad tym nie zastanawiał. Jonesie chciał, żebym zaśpiewał „Good News". Mimo, że to jego piosenka. Ale poza tym w ogóle na ten temat nie rozmawialiśmy. Wszystko po prostu działo się samo. Dokładnie tak, jak i inne rzeczy w tym zespole.
- Czy traktujecie Neurotic Outsiders w stu procentach poważnie?
- Nie...
- Tak właśnie podejrzewałem. Widzisz, dla mnie ten ze¬spół to po prostu czterech facetów, którzy dobrze się bawią grając muzykę... bawią grając muzykę...
- Jest tak, jak mówisz. Jerry Harrison. nasz producent, dzięki Bogu również to rozumiał. Nie próbował zbytnio ingerować w naszą muzykę... Wiesz, gdy podpisaliśmy kontrakt z Maverick, wytwórnia zażądała zaangażowania jakiegoś znanego producenta. Zgodziliśmy się. No i znaleźliśmy Jerry'ego. Faceta, który też ma za sobą niezłą przeszłość. Grał przecież w Talking Heads. W studiu pozwolił nam być takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Dlatego jestem dumny z tej płyty. To kawał dobrego grania. Bo moim zdaniem o to chodzi w dobrym graniu. O prawdę, a nie o skomplikowane solówki...
- Moją ulubioną piosenką na Neurotic Outsiders jest Union...
- Świetnie!
- Ale powiedz mi, czy przypadkiem ten utwór nie jest żartem? Wiesz, ten tekst zaczynający się od stów: Lustereczko powiedz przecie, kto jest najbardziej walniętym Pistolsem na świecie?...
- Nie wydaje mi się. Gdy ja usłyszałem ten utwór po raz pierwszy... Siedzieliśmy sami we dwóch w pokoju. Ja i Steve. Puścił mi go z taśmy. To była wersja demo. Pomyślałem sobie: „Rany! Gość z Sex Pistols gra mi piosenkę o Sex Pistols!" Dla mnie to bardzo mocny kawałek. Steve napisał go jeszcze, zanim stało się jasne, że Pistolsi znowu za¬grają razem. Więc dla mnie to raczej smutna piosenka. Choć oczywiście jest w niej też odrobina humoru. To przecież kompozycja Steve'a Jonesa, a wszystko, co robi Jonesie, musi być choć trochę zabawne...
- A co z Feelings Are Good Ma taki optymistyczny tytuł, a przecież to chyba najcięższy, najbardziej mroczny utwór na płycie...
- To rzeczywiście kawałek pełen ironii. Pierwotnie miał się nazywać „Feelings Are Good And Other Lies"...
- Ta piosenka brzmi trochę grunge'owo. Przypomina nawet Nirvanę. To zamierzone podobieństwo?
-Nie. My po prostu gramy... Naprawdę ta piosenka przypomina Nirvanę? Wiesz, jakoś nikt wcześniej mi o tym nie mówił...
- Kto jest odpowiedzialny za teksty waszych piosenek?
- Wszyscy po trochu.
- Myślisz, że któraś z piosenek, któryś z tekstów, charakteryzuje was najlepiej?
- Chyba nie. Wiesz, to są bardzo osobiste utwory. Niektóre z nich napisane z bardzo subiektywnego punktu widzenia. Trudno byłoby znaleźć jeden, który charakteryzowałby cały zespół. Na przykład „Nasty Ho" albo „Jerk". To piosenki Jonesiego. To także jego sposób widzenia życia i kobiet (śmiech). Nie powiedziałbym, żeby mówiły cokolwiek o mnie. Mimo to uwielbiam je grać... Wiesz, gdybyś skasował partie wokalne i zostawił samą muzykę, to byłaby dobra wizytówka zespołu...
- Na koncerty zapraszaliście różnych gości. Czy w studiu też pomagali wam jacyś za¬przyjaźnieni muzycy?
- Nie. W studiu pracowaliśmy sami. Ale na koncertach w Viper Room rzeczywiście pojawiali się z nami różni muzycy. Iggy Pop, Slash, Simon LeBon. Całe mnóstwo najróż¬niejszych kolesi...
- Zaczynaliście od grania cudzych kompozycji. Ale na pły¬cie umieściliście tylko jeden taki utwór. Janie Jones z repertuaru The CIash. Dlaczego właśnie tę piosenkę?
- Steve i John jechali samochodem przez Londyn, l wtedy do głowy przyszła im „Janie Jones". Nie wiem, co konkretnie się stało, ale coś w tej piosence ich uderzyło. Gdy wrócili do Stanów, powiedzieli, że muszą ją nagrać. Ale oprócz niej nagraliśmy jeszcze i kilka innych cudzych utworów...
- Jakich?
-„Bodies", „Pretty Vacant"... Ale obie jakoś nie za bardzo nam wyszły. Nie wiem, dlaczego. Poza tym zrobiliśmy jeszcze „Ali My Loving" Beatlesów...
- Żartujesz!
- Poważnie. Choć faktycznie dość mocno różni się od oryginału. No i jeszcze „Stepping Stone". Ale z nich wszystkich „Janie Jones" wypadła najlepiej. Dlatego trafiła na album.
- Na Neurotic Outsiders zaskoczyły mnie najbardziej dwie piosenki: Better Way i Story Of My Life. To typowe rockowe ballady. Wśród innych, mocno punkowych kompozycji, robią dość dziwne wrażenie...
- To po prostu piosenki, które mamy w swoim repertuarze. Nie zastanawialiśmy się specjalnie nad wizją tej płyty. Po prostu weszliśmy do studia i nagraliśmy to, co gra¬my na żywo. To wszystko...
- Neurotic Outsiders mają być regularnym zespołem. Chcecie promować płytę, chcecie grać koncerty. Czy trasa reaktywowanych Pistolsów wam w tym nie przeszkodzi?
-Staramy się wszyscy znaleźć czas w naszych rozkładach zajęć. To nie będzie łatwe. Ale jakoś damy sobie z tym radę. We wrześniu udało nam się wygospodarować trzy tygodnie. W grudniu, gdy wszyscy biorą sobie wolne, my znów wrócimy na trasę. Wiesz, wiele będzie zależało od tego, jak będzie sprzedawać się płyta...
- Skoro mówimy o godzeniu rozmaitych obowiązków... Podobno także Guns N' Roses przystąpią wkrótce do nagrywania płyty...
- To prawda. Już od półtora miesiąca pracujemy nad nowym materiałem. Za parę dni wchodzimy do studia, żeby nagrać kilka piosenek, które zostaną wykorzystane w filmie...
- A jaki jest obecny skład grupy? Wiesz, po tych wszystkich przetasowaniach straciłem już orientację...
- Slash, ja, Matt, Dizzy na instrumentach klawiszowych, a na gitarze rytmicznej gra Axl. Co prawda w studiu wspomaga go teraz jakiś jego kumpel. Ale to tylko przejściowe. W tej chwili wszyscy uczymy Axla gry na gitarze. Do tej pory nie miał o tym zbyt dużego pojęcia. To fajne, bo ma bardzo świeże podejście do tego instrumentu. Jest naprawdę niezły...
- Zapowiada się więc spore zaskoczenie ze strony Guns N' Roses...
- O tak. Nasza nowa płyta będzie bardzo ostra. Da niezłego kopa...
rozmawiał: ROBERT SANKOWSKI